Joanne zeszła na śniadanie, o mało nie spadając ze schodów.
- Jo, uważaj – powiedziała Dominique, przytrzymaując ją za szatę.
Krukonka przetarła zmęczone oczy. Wydarzenia ostatnich dni nieco
wpłynęły na jej samopoczucie. Gdyby mogła, cały czas by spała.
- Dzięki – powiedziała i ziewnęła przeciągle.
Do dziewczyn podbiegł Marcus. Miał rozczochrane włosy, koszulę niewciągniętą w spodnie i zapuchnięte oczy.
- Joanne? – zaczął niepewnie, lekko zachrypniętym głosem –
Pamiętasz, że trzeba zrobić plan treningów na ten semestr. Hooch chce
dostać gotową rozpiskę dzisiaj na zebraniu, żeby ustalić terminy
rozgrywek.
Krukonka westchnęła. „Cholera, kompletnie zapomniałam”, pomyślała i
wzdrygnęła się na myśl, co powie nauczycielka jeśli nie przyniesie
planu na zebranie. Kolejne obowiązki, a czasu coraz mniej.
- Jasne. Zrobię to – powiedziała i uśmiechnęła się lekko.
Wiela Sala rozbrzmiewała gwarem rozmów, przez które co jakiś czas
przebijały się dźwięki sztućców i talerzy. Ktoś zbił kubek przy stole
Puchonów.
Joanne ruszyła wolnym krokiem w stronę swojego stołu. Ten dzień był
przytłaczający. Zebranie prefektów, potem kapitanów drużyn. Musi
napisać jeszcze wypracowanie na transmutację, pomóc Meggie z esejem na
OPCM… Do tego umówiła się z Syriuszem na wypad do Hogsmeade. Może to
Hogsmeade sobie odpuści? Nie, nie może. Musi przecież kupić prezent
urodzinowy dla Ellie… No właśnie! Miała jeszcze wysłać sowę do
Ministerstwa, żeby zapisać się na letni kurs aurorski. Moody ją zabije,
jeśli się dowie, że jeszcze tego nie zrobiła. Musi ze wszystkim wyrobić
się dzisiaj. Może zrobić jakąś listę?
Dziewczyna zajęła miejsce przy stole.
- Sok pomarańczowy – powiedziała. Przed nią pojawił się mały
pucharek po brzegi wypełniony płynem, musiała trochę go upić zanim
wzięła go w dłoń. Rozejrzała się dokoła. Patrzyło na nią kilka par
skonsternowanych oczu uczniów, którzy nie byli jej szczególnie znajomi.
Popatrzyła na ich krawaty.
- Cholera – mruknęła do siebie i wstała z miejsca. Jak to się stało, że znalazła się przy stole Ślizgonów?
Ze stołu Krukonów machał do niej Garry. Dziewczyna ruszyła w jego stronę.
- Jo – chłopak poklepał miejsce na ławie obok siebie – Co się dzieje?
Dziewczyna pokręciła głową.
- Nic. Źle spałam.
Krukon nie wyglądał na przekonanego. Wypił łyk swojej herbaty z mlekiem i wytarł usta chusteczką.
- Ostatnio jesteś strasznie rozkojarzona. I zmęczona. Nie robisz nawet notatek na Historii Magii.
- To akurat nie powinno cię dziwić – mruknęła Jo. Historia Magii.
Zaiste idealny przykład przedmiotu, na którym nierobienie notatek
przekracza granice normalności.
- Jest okej, Garry. Mam po prostu dużo rzeczy do zrobienia dzisiaj i staram się sobie wszystko zaplanować.
Chłopak kiwanął głową.
- Pomóc ci w czymś? – zaproponował – Może jest coś, co mógłbym zrobić za ciebie?
Jo pokręciła głową i uśmiechnęła się do przyjaciela.
- Dzięki, Garry. Dam sobie radę, serio.
Krukon chciał jeszcze coś powiedzieć, ale nagle na głowę spadła mu gazeta. Sowia poczta.
Jo rozglądała się po suficie, który teraz miał wygląd wschodzącego
słońca, ale nigdzie nie widziała swojej sówki. Widocznie jeszcze nie
dostali jej zgłoszenia na obóz wakacyjny Quidditcha. Albo może dostali i
stwierdzili, że się nie nadaje?
Nagle obok niej opadła mała, kwadratowa koperta. Dziewczyna podniosła wzrok i jęknęła. Znała dobrze te przesyłki.
- Jo, spotkanie Klubu Ślimaka w następny czwartek – powiedział uradowany Garry – Można przyjść z osobą towarzyszącą.
Krukonka podniosła głowę w górę i zobaczyła Slughorna patrzącego w
jej stronę. Uśmiechnęła się niechętnie, choc miała nadzieję że nie było
tego widać, i z udawanym entuzjazmem zabrała się za otwieranie koperty.
„Szanowna Panno Fly,
mam zaszczyt zaprosić na kolejne spotkanie Klubu Ślimaka, uroczyście otwierające nowy semestr szkolny.
Odbędzie się ono w najbliższy czwartek w sali kominkowej o godzinie piątej po południu.
Mile widziana osoba towarzysząca.
Z poważaniem,
Horacy Slughorn.„
Krukonka uśmiechnęła się mając nadzieję, że Slughorn weźmie ten uśmiech za szczery.
*
Syriusz podbiegł do Jo zaraz po transmutacji. Dziewczyna nie zauważyła go w pierwszej chwili.
- Joanne? – chłopak chwycił przyjaciółke za ramię – pamiętasz, że jesteśmy dziś umówieni?
Krukonka odwróciła się.
- Tak, pamiętam.
Gryfon stał chwilę przed Jo. Koniec dysusji? Miał ochotę na dłuższą pogawędkę.
- Gdzie idziesz? – spytał, poprawiając torbę na ramieniu. Krukonka westchnęła.
- Do biblioteki. Musze zrobić plan treningów dla Hooch na dzisiejsze zebranie.
- Jeszcze go nie zrobiłaś?
Jo posłała chłopakowi ponure spojrzenie. Dopiero teraz zauważył, że miała zmęczone oczy i blade policzki.
- Nie miałam czasu – mruknęła zachrypniętym głosem – Spotkamy się na OPCM, okej? A potem pójdziemy do Hogsmeade.
- Potrzebujesz czegoś? – Syriusz chycił przyjaciółkę za łokieć.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
- Kremowego Piwa.
*
- Panie Black? Pana książka! – krzyknęła McGonagall za chłopakiem. Syriusz odwrócił się i podbiegł do nauczycielki.
- Och, dziękuję – powiedział i wrzucił podręcznik niedbale do torby.
McGonagall posłała mu nieco zażenowane spojrzenie.
- Jest tu jeszcze coś. Panna Fly zostawiła na ławce. Przekażesz jej?
Łapa kiwnął głową i zerknął na mały skrawek pergaminu. Był po brzegi zapisany małymi notatkami.
- Wygląda na coś ważnego – powiedziała McGonagall – Lepiej dostarcz to w miarę szybko.
Syriusz ponownie kiwnął głową.
- Jasne. Nie ma sprawy – powiedział – Do widzenia, pani profesor.
Czarownica skinęła lekko głową i ruszyła korytarzem w stronę swojego gabinetu.
Gryfon przysiadł na parapecie, rzucił sobie torbę pod nogi i zerknął na kartkę.
„Zrób dziś!!!
- plan treningów -(inaczej Hooch cię zabije!)
- zgłoszenie na kurs aurorski: wysłać! (Moody też cię zabije!)
- wypracowanie transmutacja (2 dł. pergaminu)
- pomóc Megg w OPCM (wieczorem?)
- prezent dla Ellie
- piwo z Syriuszem (tylko na to czekam)„
Łapa uśmiechnął się zadowolony. No proszę, dostał nawet własny
podpunkt! Przeczytał jeszcze raz wszystkie zadania. Joanne jakkolwiek by
się starała, nie zdoła zrobić tego wszystkiego w jeden dzień. A widać,
że są to rzeczy ważne.
Chłopak przygryzł wargę. Chyba miał pomysł.
*
Kate siedziała na błoniach, popijając sok ananasowy. Pogoda była
cudowna, mimo chłodnego wiatru przyjemnie siedziało się na świeżym
powietrzu. Dziewczyna otworzyła swój podręcznik do eliksirów, podparła
dłonią głowę i zanurzyła się w lekturze.
Nagle ktoś usiadł obok niej. Puchonka podniosła głowę.
- Marcus – uśmiechnęła się na widok Krukona – Dawno się nie widzieliśmy.
Chłopak pokiwał głową i wskazał na książkę.
- Uczysz się?
- Systematycznie – Puchonka wypięła dumnie pierś – Dostałam ostatnio zadowalający z Eliksirów usypiających.
Krukon zaklaskał z uznaniem.
- Brawo. Wiedziałem, że stać cię na więcej. Czekam na wybitny.
Kate zaśmiała się.
- Nie miałabyś ochoty wybrać się ze mną do Hogsmeade dziś po obiedzie? – spytał Marcus i popatrzył na dziewczynę.
*
Jo wyszła z Remusem na błonia.
- Byłoby mi miło, gdybyś przekazał mi wszystko co mówili na
zebraniu dla Prefektów – mówiła dziewczyna – Muszę być na tym spotkaniu
dla kapitanów, więc raczej nie zdążę. Myślę, że McGonagall zrozumie.
Remus pokwał głową.
- Nie ma sprawy. A dobrze się czujesz? Wyglądasz na bardzo zmęczoną.
Krukonka zaśmiała się.
- I kto to mówi, Lunio?
Remus zaśmiał się też.
- Co racja, to racja. Oboje teraz tak strasznie wyglądamy – zażartował chłopak, wywołując jeszcze większe rozbawienie Jo.
Nagle spojrzenie Gryfona powędrowało nad jezioro. Jego mina
zmieniła się. Nie uśmiechał się już. Zmarszczył brwi i zacisnął usta.
- Co jest? – Jo również spoważniała i powędrowała za wzrokiem przyjaciela – Cholera.
Zobaczyła nad jeziorem Kate. Tuż obok niej siedział Marcus. Śmiali
się z czegoś, ale wyraźnie było widać jak Krukon przysuwa się
nieznacznie do dziewczyny.
- Kate sobie nie pozwoli – powiedziała Jo i odwróciła się do
Remusa, ale chłopaka już obok niej nie było. Biegł w stronę jeziora.
„Jasna miotła”, zaklęła w duchu dziewczyna i ruszyła biegiem za przyjacielem.
Lunatyk dobiegł do drzewa, pod którym siedziała Kate z Marcusem i
wyciągnął przed siebie różdżkę. Obrońca Krukonów zerwał się z miejsca ze
swoją różdżką w pogotowiu.
- Co jest – warknął do Remusa i chciał wytrącić mu różdżkę z dłoni.
- Protego! – krzyknął Remus i zaklęcie odbiło się.
Jo dobiegła do jeziora.
- Expelliarmus! – warknęła i różdżki Remusa i Marcusa wystrzeliły w powietrze – Pogrzało was?!
- Odwal się od mojej dziewczyny! – wrzasnął Remus – Nawet jej nie dotykaj!
Marcus podniósł do góry dłonie.
- Nic jej nie zrobiłem! Nawet nie wiedziałem, że Kate to twoja dziewczyna, stary!
Remus podszedł bliżej chłopaka i zanim ktokolwiek zdołał zareagować, uderzył Krukona w nos. Kate krzyknęła.
- Teraz wiesz!
Marcus zasłonił twarz dłonią.
- Zamaeś mi os ijoto! – krzyknął i rzucił się na Gryfona, przewracając go na ziemię.
Joanne rzuciła się na plecy Marcusa, chcąc go odciągnąć od Remusa.
- Przestańcie! – krzyczała, gryząc Krukona w ramię.
Marcus jednym ruchem zrzucił ją z siebie. Joanne wstała oburzona i otrzepała się. Kate stanęła obok niej.
- I co teraz robimy? – spytała.
- Expulso! – krzyknęła Jo i machnęła mocno różdżką. Remus z Marcusem poderwali się w powietrze, po czym każdy poleciał w inną stronę.
Opadli ciężko na ziemię.
- Ała – syknął Krukon, trzymając się pod żebro – Jo, chciałaś nas zabić?
Dziewczyna podeszła do chłopaka i walnęła go w ramię z całej siły.
- Co wy sobie myślicie?! – warknęła i ukuła Marcusa w drugie ramię – Jak ty traktujesz kapitana, co?!
Marcus rozszerzył oczy lekko przestraszony.
- Sorry, Jo.
Krukonka powstrzymała serię przekleństw, jakie cisnęły jej się na usta.
- Chodźmy do Skrzydła – powiedziała, wziąwszy kilka głębszych oddechów – Zostawmy ich.
Po czym pozwoliła sobie pod nosem na długą, złożoną wiązankę przekleństw, której nie powstydziłby się Moody.
*
Kate patrzyła na Remusa, daremnie próbującego zatamować sobie
krwawienie zaklęciem. Z jednej strony miała ochotę go przytulić,
wyleczyć, pocałować, a z drugiej nie rozumiała co właściwie chciał
osiągnąć przez atak na Marcusa. Spuściła głowę.
Remus popatrzył na dziewczynę kątem oka. Choć starała się to ukryć,
była rozgniewana. Jej brwi ściągnęły się lekko, usta zacisnęły, a na
policzki wstąpiły czerwone rumieńce. Skubała nerwowo skrawek szaty jakby
czekając na jego wytłumaczenie.
- Kate, ja…
- Czemu to zrobiłeś? – spytała dziewczyna lekko oskarżycielskim tonem – Po co uderzyłeś Marcusa?
Gryfon przygryzł wargę.
- Musiałem, kochanie – powiedział – Nie widziałaś, jak patrzył na ciebie? Jak szukał głupiego pretekstu…
- To już nikt nie może na mnie patrzyć? Myślałam, że jesteś ponad to.
Remus spuścił głowę. Miała rację. Zawsze był ponad to. Bójki nigdy
go nie kręciły. Tym razem jednak nie umiał nad sobą zapanować. Kiedy
zobaczył, jak Krukon przysuwa się do Kate, wybuchły w nim wszystkie
frustracje ostatniego tygodnia, eksplodowała cała zazdrość, którą tak
usilnie starał się w sobie stłamsić.
Kate spuściła wzrok. Ona też widziała, jak Marcus odnosił się do
niej. Jak szukał kontaktu, jak chciał spędzać z nią więcej czasu. Jednak
lepsze stopnie z eliksirów były dla niej o wiele ważniejsze, nie
wiedziała też, że Remus potrafi być aż tak bardzo zazdrosny. Myślała, że
rozumie powagę sytuacji. Czyżby jej nie ufał?
Gryfon oblizał spierzchnięte wargi. Ufał jej. Nie chodziło tu o
brak zaufania. Tylko o to, że to ktoś mógł zrobić Kate krzywdę. A kiedy
jej coś zagraża, zapomina się o przyzwoitości czy zdrowym rozsądku.
Puchonka wiedziała, że ona również trochę tu zawiniła. Spędzała z
Marcusem mnóstwo wolnego czasu, podczas gdy stęskniony Remus siedział i
czekał na nią. Z jednej strony nie był to wystarczający powód, żeby od
razu dać komuś w nos. Ale z drugiej strony jak ona zachowałaby się,
gdyby jakaś inna dziewczyna kręciła się przy Remusie.
„Rzuciłabym Crucio”, pomyślała po chwili konsternacji.
Popatrzyła na chłopaka. Wzięła różdżkę do ręki.
- Episkey – powiedziała. Nos Remusa z cichym kliknięciem powrócił do swojego dawnego stanu.
- Przepraszam – Remus chwycił Kate ze rękę. Dziewczyna odwzajemniła uścisk.
- Może lepiej chodźmy do Pomfrey – powiedziała – Krwawienia niestety nie jestem w stanie opatrzyć.
*
Syriusz popatrzył dumnie na pracę. Nigdy nie napisał jej tak szybko. Ale teraz chyba miał dość mocną motywację. I dobrą ściągę.
Wykreślił z listy Jo podpunkt „wypracowanie transmutacja” i
popatrzył na zegarek. Zaraz obiad. Miał nadzieję, że przedtem zdąży
załatwić resztę rzeczy. Tylko musi jakimś cudem dostać się do sypialni
Jo…
*
Joanne nałożyła sobie łyżkę ziemniaczanego puree i nabiła na
widelec wielkiego kotleta. Zamieszanie z Marcusem i Remusem
uniemożliwiło jej rozpisanie planu treningów. Bedzie musiała ostro
improwizować. Tak… Będzie wyglądać na zebraniu Quidditcha tak jak ten
kotlet. Nabita na spojrzenie Hooch niczym na widelec…
- Joanne? – jej rozmyślania przerwał znajomy głos. Dziewczyna odwróciła głowę, kotlet spadł na talerz z głośnym plaśnięciem.
- Syriusz? Co się stało? – spytała i nie dając chłopakowi dojść do
głosu, dodała – Tak, pamiętam o naszym popołudniowym wyjściu do
Hogsmeade. Ale wybacz, muszę zrobić jeszcze mnóstwo rzeczy. Zupełnie nie
wiem, co się wokół mnie dziś dzieje. Rozpisałam sobie wszystkie zadania
na dziś, ale zapodziałam gdzieś tą kartkę i mam w głowie zamieszanie,
jak na ulicy Pokątnej w pierwszy dzień szkoły. Proszę cię, daj mi
odetchnąć. Do tego nigdzie nie mogę znaleźć mojego formularza na kurs
aurorski, a jeśli dziś go nie wyślę, to mogę zapomnieć o jakichkolwiek
warsztatach. Hooch też mnie zabije, bo mój plan treningów jest czysto
teoretyczny. Czyli siedzi tu – dziewczyna pokazała palcem na czoło –
Koniec ze mną.
Łapa popatrzył na przyjaciółkę lekko zbity z tropu. Słowa na moment
zastygły mu na ustach. Popatrzył, jak Jo z desperacją wgryza się w
kotleta.
- Rozumiem – powiedział powoli – Wiesz… Pomyślałem o czymś.
Krukonka oderwała się od kotleta na moment i uniosła brwi.
- Ty, Syriusz?
Gryfon prychnął obrażony.
- Wcale nie muszę ci pomagać – powiedział, ale widząc skruszoną
minę Jo chrząknął tylko i kontynuował – Pomyślałem, że po prostu Twoje
treningi będą odbywały się po moich.
Dziewczyna pokręciła głową.
- Nie, Łapa – mruknęła – Muszę tak dostosować treningi, żeby nie
kolidowały z żadnymi lekcjami moich zawodników. Nie mogę od tak sobie
ustalić…
- Wiem, już to sprawdziłem – Syriusz uciszył przyjaciółkę gestem
dłoni – Nic z niczym nie koliduje. Macie w sumie po dwie godziny w dni
parzyste i po godzinie w dni nieparzyste. Na odwrót, niż Gryffindor –
ciągnął – Weekendy trzy godziny, choć przez jedną z godzin będziemy
musieli się dzielić boiskiem. Lepiej z nami niż ze Ślizgonami – dodał
widząc niepewną minę Jo – Poza tym zawsze można zmienić ten plan, jeśli
nie będzie komuś odpowiadał. Niech Hooch dostanie to, co chciała, a sama
sobie pozmienia w razie czego.
Krukonka przygryzła wargę. Uśmiechnęła się lekko.
- Nie musiałeś. Dziękuję.
Łapa skłonił lekko głowę.
- Jeszcze coś – dodał, kiedy Jo znowu wgryzła się w mięso – Pozwoliłem sobie wykonać za ciebie pracę na transmutację.
Joanne ponownie upuściła kotleta, ale tym razem spadł na podłogę.
- Jak?
Chłopak wyjął z torby pergaminy i położył je przed przyjaciółką.
- Nie jestem taki głupi, umiem pisać wypracowania.
Krukonka pokręciła głową.
- Nie o to chodzi, Syriusz. Po prostu… Skąd wiedziałeś, co?
Łapa nic nie powiedział, tylko uśmiechnął się lekko.
- Byłem też w twoim dormitorium…
- Syriusz, Ty fetyszysto!
- Daj mi skończyć!
Jo zamilkła, wpatrując się w chłopaka spod zmarszczonych brwi.
- Musiałem znaleźc twój formularz zgłoszeniowy na kurs aurorski.
Nie musiałem długo szukać, leżał na twojej szafce nocnej. Prawie nakryła
mnie Dominique!
- Jak wszedłeś niezauważony… No tak. Peleryna?
Syriusz kiwnął głową.
- Choć tego Kruka na waszych drzwiach nie da się oszukać. Myślałem,
że jak się za kimś wślizgnę to nic nie zauważy. Ale zadał mi inne
pytanie, musiałem odpowiedzieć.
Jo roześmiała się i pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Skąd wiedziałeś, co muszę zrobić?
Chłopak wyjął z kieszeni pomiętą karteczkę, którą dostał od McGonagall i pomachał nią w powietrzu.
- Łapa, jesteś niesamowity…
- Teraz możemy spokojnie udać się na spotkanie dla kapitanów, a potem do Miodowego Królestwa na Piwo.
Jo niespodziewanie rzuciła się w ramiona Syriusza i przytuliła go.
- Dziękuję. Jesteś kochany.
Gryfon odwzajemnił uścisk. No proszę. Nie wiedział, że aż zostanie
potraktowany aż tak czule. Uśmiechnął się pod nosem i wtulił twarz we
włosy dziewczyny.
- Ale Łapa, kiedy pomogę Meggie w wypracowaniu?
Syriusz wzruszył ramionami.
- To też już załatwiłem.
*
Meggie weszła do dormitorium i rzuciła się na łóżko. Nareszcie
koniec zajęć. Myślała, że nie przeżyje ostatniej lekcji transmutacji.
Uwielbiała McGonagall, ale dzisiaj wyjątkowo nie miała nastroju, żeby
siedzieć w salach i zamieniać dłoń partnera z ławki w kaktusa.
Dziewczyna odetchnęła.
Nagle w szybę coś zapukało. Megg uniosła lekko głowę.
- Sowa? Teraz? – pomyślała na głos i podeszła do okna, żeby je otworzyć.
Przesyłka nie była listem. Był to pergamin ciasno zwinięty w rulon, zapewne po to, żeby zbyt nie pogniótł się w podróży.
Meggie rozwinęła go, a spomiędzy stronic wypadła mała, pożółkła karteczka.
„Wypracowanie na OPCM. Nie pytaj, jak i skąd. Po prostu je zanieś. Syriusz”.
Taka nieogarnięta Jo, spadająca ze schodów i siadająca przy stole ślizgonów… To normalnie jak nie Jo. Jo wszystko ogarnia. Zawsze o.o Swoja drogą Ci ślizgoni… Jak wyobrażę sobie ich miny z niemym „wtf?” wiszącym w powietrzu to nie mogę ze śmiechu! xD ”Do dziewczyn podbiegł Marcus. Miał rozczochrane włosy, koszulę niewciągniętą w spodnie i zapuchnięte oczy.” – o, a ten co też taki nieogarnięty? Spędza nocki na szlajaniu się z Jo, że oboje tak wyglądają? Syriusz nie będzie chyba zadowolony… o.o Ha, gdyby to do Meggie padło takie pytanie czy pamięta, to z pewną siebie miną powiedziałaby „No pewnie, że pamiętam! Już nawet prawie skończyłam!” a w środku by była kompletna panika xD”Ktoś zbił kubek przy stole Puchonów.” – mam nadzieję, że tym razem nie ja…?Jak tak w sumie patrzę, ile Joanne ma do zrobienia… Już w sumie nie wiem kogo bać się bardziej: Hooch czy Moody’ego? xd ”Krukon nie wyglądał na przekonanego. Wypił łyk swojej herbaty z mlekiem i wytarł usta chusteczką.” – w tym momencie Garry stracił całą życzliwość, jaką do tej pory dla niego miałam. Fuj D: Joanne, oficjalnie daję moje błogosławieństwo Syriuszowi, co do Twojej ręki! ”Nie robisz nawet notatek na Historii Magii.” – Och nie, Joanne! Ty nie robisz notatek?! Musisz już od dawna nie żyć! Tylko martwa Joanne nie notowałaby na Historii Magii! A poza tym… Nie, w sumie od Remusa mogę notatki wziąć, fałszywy alarm xd ”Krukon chciał jeszcze coś powiedzieć, ale nagle na głowę spadła mu gazeta.” – HAHAHAHAHA! Sowy 1 : 0 Garry! Klub ślimaka… Biedna Jo. Penie uśmiechała się kącikiem ust na profilu który widział Slughorn, a drugi miała kompletnie wygięty w dół xd”Jo posłała chłopakowi ponure spojrzenie.” – I Syriusz nadal się trzyma na nogach? Jakim prawem? o.o”- Potrzebujesz czegoś? – Syriusz chycił przyjaciółkę za łokieć.Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.- Kremowego Piwa.” – Alkoholiczka nam tu rośnie! (albo kremowiczka, bo to w sumie bezalkoholowe…?) ”McGonagall posłała mu nieco zażenowane spojrzenie.” – Genialne spojrzenie, zapewne Syriusz był nim obdarzany nie raz i już się uodpornił xd ”Łapa uśmiechnął się zadowolony. No proszę, dostał nawet własny podpunkt!” – Brawo Łapa! Masz własny podpunkt! Teraz już śmiało możesz się oświadczać, Joanne jest Twoja!Za cały następny akapit Cię kocham, po prostu kocham *.*Sok ananasowy! <3 (epciowe serduszko, którego kiedyś u mnie użyłaś xD) Tak się zastanawiam, czy Kate się zgodziła na tę propozycję Marcusa, czy wcześniej do akcji wkroczył Remus?
OdpowiedzUsuńHa, nie ma to jak dwaj docinający sobie prefekci, który z nich wygląda gorzej xd "Oboje teraz tak strasznie wyglądamy - zażartował chłopak, wywołując jeszcze większe rozbawienie Jo." - Mam nieodparte wrażenie, że Syriusz by za to oberwał. On zawsze za takie docinki obrywa, nie? "Jego mina zmieniła się. Nie uśmiechał się już. Zmarszczył brwi i zacisnął usta." - Mówiłam Ci już, że uwielbiam takie opisy w Twoim opowiadaniu? Niby takie drobiazgi, zaledwie parę słów, ale od razu scena staje się bardziej realna i cudownie oddaje charakter danej postaci..."Kate sobie nie pozwoli - powiedziała Jo i odwróciła się do Remusa, ale chłopaka już obok niej nie było. Biegł w stronę jeziora." - Pozwolę sobie Ciebie zacytować: "(...)niezłe ADHD ma ten Remusek ;)" :D Ta scena jest boska! Remus jak broni swojej pozycji jako chłopaka Kate, a Marcus stara się obronić. Krew się lej, pięści kotłują i tylko Jo zachowuje na tyle zimnej aurorskiej krwi, żeby ich od siebie oddzielić. Normalnie kocham Cię za to *.* "Przestańcie! - krzyczała, gryząc Krukona w ramię." - Na prawdę go ugryzłaś? O.O""Sorry, Jo." - Sorry, Jo? SORRY, JO?! I tyle?! On na prawdę jest krukonem? o.o" Jej brwi ściągnęły się lekko, usta zacisnęły, a na policzki wstąpiły czerwone rumieńce. Skubała nerwowo skrawek szaty jakby czekając na jego wytłumaczenie." - Właśnie takie drobiazgi kocham…Więcej o tym akapicie nie napiszę. Jest po prostu tak piękny, że aż mam gulę w gardle… Może tylko jedno – czy Remus wróci w zakrwawionej koszuli do dormitorium i będzie się musiał tłumaczyć Jamesowi i Syriuszowi? xDDD Joanne… Wiesz… Dobre chęci dobrymi chęciami… Ale ja bym na Twoim miejscu nie oddawała tej pracy napisanej przez Syriusza…. Zbyt duże ryzyko xd Porównanie się do kotleta… Na prawdę musiałaś być zmęczona xd ”Zamieszanie z Marcusem i Remusem(…)” – Haha, jak ładnie powiedziane xD Joanne z własnej woli przytuliła Syriusza? Chyba raczej nachylała się, żeby go zdzielić i zasnęła w połowie drogi o.o”Uśmiechnął się pod nosem i wtulił twarz we włosy dziewczyny.” – FETYSZYSTA!”Wypracowanie na OPCM. Nie pytaj, jak i skąd. Po prostu je zanieś. Syriusz” – I po co się podpisywał? Teraz Megg tego nie zaniesie. Mógł już podpisać się per Smark, to by może łyknęła, a tak? o.o Ej, to już koniec? Ja chcę więcej! Zwłaszcza, że wyjeżdżasz! :C
OdpowiedzUsuń