sobota, 5 stycznia 2013

Zawsze jest trochę...

Syriusz wyszedł z sali i stanął pod ścianą. Jo stała jeszcze przy biurku i rozmawiała z Moodym. Zapewne o kolejnym treningu aurorskim. Trudno ją było przez ostatnie dni złapać. Obserwował jej malutką kropeczkę na mapie. Kiedy widział, że jest w Wielkiej Sali z Kate, biegł tam. I nagle na miejscu okazywało się, że Jo siedzi w Bibliotece. Jak ona to robiła? Wydawało się, jakby niemal teleportowała się z miejsca na miejsce. „Głupek”, pomyślał „w Hogwarcie nie da się teleportować”. Musiało istnieć inne wytłumaczenie. Może po prostu tak szybko biega?
Łapa oparł głowę o ścianę. Nie może jej zapytać wprost „Hej, Jo. Nie chciałabyś zabrać mnie na spotkanie Klubu Ślimaka jako osobę towarzyszącą?”. No… W sumie mógłby. Ale wiedział dobrze, że Krukonkę tylko by to spłoszyło. Trzeba podejść do tego bardziej dyplomatycznie. Małymi kroczkami podejść ją i sprowokować…
- Dziękuję, profesorze. Postaram się zdążyć – wydobyło się z sali, po czym Jo wyszła na korytarz.
- Hej – powiedziała do Łapy przelotnie i ruszyła truchtem przed siebie. Syriusz stał chwilę w miejscu, po czym ocknął się z otępienia i pobiegł za przyjaciółką, która zdążyła skręcić w boczny korytarz i na chwilę zniknęła mu z oczu.
- Joanne!
Krukonka stanęła na chwilę.
- Łapa, wybacz, nie mam za dużo czasu. Coś się stało?
Chłopak pokręcił głową.
- Nic. Pomyślałem, że pójdziemy na obiad razem – powiedział. Jo kiwnęła głową.
- Okej.
Szli szybkim krokiem w stronę Wielkiej Sali. Syriusz popatrzył na dziewczynę. Miała włosy w nieładzie i zaczeriwenione od wysiłku policzki. Tylko czym się tak zmęczyła? Na jej nosie pojawiły się okulary. Nie zauważył ich wcześniej.
- Jo, przecież nie masz wady wzroku – mruknął chłopak – Po co ci szkła?
- Mam – powiedziała pospiesznie dziewczyna – Ale nieznaczną. 
Łapa uniósł brwi ale nic już nie powiedział. Doszli do Wielkiej Sali i Jo skręciła w stronę swojego stołu. Gryfon zobaczył jeszcze, jak zajmuje miejsce obok Garry’ego, zanim jakiś siedmioroczny Ślizgon nie przysłonił mu widoku. 
- Wąchacz! – do chłopaka podbiegł James i klepnął przyjaciela mocno w plecy – Co ty na to, żeby iść dziś do Miodowego Królestwa?
Syriusz pokiwał głową. 
- Jasne. Jo też idzie?
Rogacz wzruszył ramionami.
- Jeśli będzie chciała to tak. Musimy… – w tym momencie spojrzenie Gryfona powędrowało poza ramię Łapy – Moment.
Syriusz odwrócił się i zobaczył w oddali Lily. Rudowłosa pomachała im z daleka i posłała Jamesowi spojrzenie spod przymrużonych powiek. 
- Potter, coś kombinujesz – powiedziała.
James uśmiechnął się szeroko i podbiegł do dziewczyny.
- Evans, słyszałem że dostałaś już zaproszenie od Slughorna – powiedział beztrosko – Pójdziemy razem?
Gryfonka prychnęła.
- Wolałabym wpaść w Wierzbę Bijącą, niż ciebie zaprosić – powiedziała jadowicie.
James bynajmniej nie poddał się tak szybko.
- Wiem – chłopak wyciągnął z kieszeni nieco pomięte zaproszenie – Ale to ja cię zapraszam.
Syriusz mógłby przysiąc, że zauważył na policzkach dziewczyny delikatne rumieńce, kiedy kiwnęła potakująco głową i uśmiechnęła się szeroko. 
Może to nie jest aż takie trudne? W końcu on i Jo są przyjaciółmi. Wiele rzeczy robią razem. Czemu dziewczyna miałaby się nie zgodzić?
*
Meggie podparła brodę książkami i mętnym wzrokiem patrzyła na Binnsa. Zerknęła ukradkiem na wielki złoty zegar wiszący na ścianie. Jak to możliwe, że minęło dopiero dziesięć minut lekcji?
Rozejrzała się po klasie. Chyba nie tylko jej się dłużyło. Kate siedziała i patrzyła przez okno, jakby było to ciekawsze od tego, co mówi Binns. Rachel zasłoniła się książkami i spała w najlepsze, pochrapując cichutko. Remus jak zawsze starał się słuchać i notować wszystko, co mówi Binns. James siedział zatopiony w Mapie, co jakiś czas podnosząc wzrok na nauczyciela. Syriusz… Właśnie, gdzie był Syriusz? Meggie rozejrzała się dokoła, ale nigdzie go nie dostrzegła. Pewnie urwał się do Miodowego Królestwa, jak zwykle kiedy nie chciało mu się siedzieć na historii magii. Kretyn. 
Dziewczyna westchnęła i wróćiła do wcześniejszej pozycji. Dawno nie widziała Severusa. Od czasu kiedy się przebudziła, minęli się na korytarzu zaledwie kilka razy. Kiedy czatowała na niego ukrywając się między regałami pojawiał się i znikał tak szybko, że nie była w stanie tego zauważyć. Przedwczoraj zobaczyła jak wchodzi do Wielkiej Sali i chciała do niego podbiec, ale akurat w tym samym czasie jakiś głupi, bezmyślny pierwszoroczniak zdecydował się wstać z miejsca i potrącił ją tak, że wpadła na plecy jakiegoś ogromnego Puchona. A Severus przepadł. Czy znowu musi wysłać mu sowę?
Meggie przymknęła oczy. Głos Binnsa dobiegał jakby z oddali.
- … Dervina postanowiła, że nie pozwoli mu odejść…
Megg uchyliła lekko powieki i przymknęła ja ponownie.
- … Śledziła go, starała się być jak najbliżej, ale był nieuchwytny…
Gryfonka uniosła nieznacznie brwi, nie mając siły otworzyć ponownie oczu. Nieuchwytny, powiadasz?
- … Nie chciała, żeby odchodził. Był potrzebny królestwu i magom…
Severus też jest mi potrzebny…
- … Aż pewnego razu po prostu wsiadł na konia i opuścił królestwo oraz swoją kochankę.
- Nie! – Megg zerwała się z miejsca – Nie może mnie opuścić!
Oczy wszystkich powędrowały w jej stronę. Nawet Rachel się obudziła i wycierała dłonią brodę, po której widocznie pociekła jej ślina.
Profesor Binns przekrzywił lekko głowę.
- Słucham, panno Evans?
Dziewczyna przygryzła wargę. Takie uwagi powinna zachować dla siebie.
- Ehmm… Chciałam… Chciałam się spytać, czy mogę iść do Skrzydła Szpitalnego. Nie czuję się najlepiej.
Nauczyciel pokiwał głową ze zrozumieniem i Gryfonka wyszła z sali. Odprowadziły ją spojrzenia całej klasy, a James w ostatniej chwili wcisnął jej w dłoń Mapę.
*
Syriusz usiadł na trybunach i popatrzył w górę. Była tam. Leciała między chmurami, Malutka, czarna kropeczka na tle zachmurzonego nieba. Wiedział, że lubi latać tak wysoko. Powiedziała mu kiedyś, że wtedy czuje się wolna i niezależna. Uwielbiała, kiedy na jej twarzy osiadały małe kropelki podniebnej rosy. Kochała zapach chmur i przestworzy. A on kochał ją. Wiedział, że nigdy nie zdobędzie się na odwagę, żeby jej to powiedzieć. Wyśmiałaby go. Nie wzięła na poważnie. Lepiej jest udawać, że nic między nimi nie ma. Udawać i okłamywać samego siebie, że jej nie potrzebuje. 
Łapa popatrzył w niebo, jak malutka kropeczka opada gwałtownie na dół, żeby po chwili ponownie wzbić się wysoko. Wleciała w chmury i zniknęła mu z oczu.
*
Jo trzymała mocno trzonek miotły, kierując ją coraz wyżej i wyżej. Chciała zostawić za sobą wszystko, co przyziemne. Poczuć wolność i niezależność. Dziewczyna wciągnęła głęboko powietrze. Takie czyste.
Jednak nawet w przestworzach nie jest się w stanie uwolnić od myśli. Syriusz. Będzie musiała powiedzieć mu o zaproszeniu. Po OPCM nie miała czasu, potem też dużo się działo. Powie mu wieczorem. Może wybiorą się razem do Hogsmeade?
Krukonka zanurkowała gwałtownie w dół, po czym wzbiła się ponownie w górę. Syriusz często ją irytował, był chwilami dziecinny. Ale był również jednym z jej najlepszych przyjaciół. Nie raz ryzykował dla niej życie. Spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Jo westchnęła. Coś w nim bardzo ją pociągało. Był wyjątkowy. Choć starała się tego nie okazywać czuła, że coraz bardziej go potrzebuje…
Dziewczyna potrząsnęła głową, ganiąc się za takie przemyślenia. Popatrzyła na swój mały zegarek. Kończył jej się czas, powinna być już w szatni jeśli nie chce zostać zauważona.
*
Kate siedziała z głową opartą o ramię Remusa. Chłopak bawił się jej włosami, na zmianę wplatając i wyplatając z nich szczupłe palce. Cieszył się, że wszystko wróciło do normy. Kate nadrobiła wszystkie zaległości z eliksirów, nie musiała brać żadnych korepetycji od Marcusa. Mogli spędzać ze sobą więcej czasu, czego Gryfon bardzo potrzebował. Bo tylko Kate utrzymywała go w przekonaniu, że jest czegoś wart. Sprawiała, że miał szansę poczuć się szczęśliwy, i choć nigdy jej tego nie mówił, była jedynym co nadawało sens jego życiu. Chłopak przytulił dziewczynę mocniej, całując ją w ucho.
Nagle do dormitorium wpadł zziajany Syriusz.
- Nie uwierzycie, jak wam powiem!
Kate i Remus podskoczyli zaskoczeni i spojrzeli jednocześnie na Gryfona. Łapa przygryzł wargę.
- Zepsułem jakieś szczere wyznania? Przerwałem coś więcej?
Remus zaśmiał się lekko. Kate spąsowiała.
- No wiesz co?! – sarknęła na kuzyna – Coś więcej!
Syriusz wzruszył ramionami.
- Nie wiem, wolę przerwać teraz niż potem.
Puchonka zrobiła się jeszcze bardziej czerwona i wbiła piorunujące spojrzenie w podłogę. 
- Co się stało? – spytał Remus, którego słowa przyjaciela najwyraźniej nie zgorszyły.
Łapa jakby znowu wpadł w stan oszołomienia. 
- Siedziałem sobie na trybunach i obserwowałem… Boisko. Eee… Obmyślałem nowe taktyki dla drużyny – powiedział szybko i machnął ręką – Ale nieważne. Ważne to, że w jednej chwili Jo była w powietrzu, a w drugiej wychodziła z szatni. Niemalże w tym samym momencie!
- No i co? – Kate pokręciła głową sceptycznie – Widocznie nie potrzebuje tyle czasu, żeby się przebrać co ty.
Syriusz sarknął.
- Nie o to chodzi. Ona była… W dwóch miejscach naraz!
Kate zaśmiała się.
- Syriusz. Pomyśl, co mówisz. Nie można być w dwóch miejscach naraz.
Gryfon pokręcił głową.
- Chyba wiem, jak wygląda Jo, Kate. Znam ją na miotle, tylko ona umie robić takie rzeczy.
Puchonka zacisnęła usta. Zdjęła rękę Remusa ze swojego ramienia i wstała.
- Syriusz, nie tylko Jo lata na miotle. Wszyscy Krukoni znają te zwody. 
Chłopak pokręcił głową.
- Nie wierzysz mi?
Kate przygryzła wargę.
- Nie interesuj się tym, Black – powiedziała – Bo wpakujesz kogoś w kłopoty. 
Dziewczyna chwyciła swoją torbę i wyszła szybkim krokiem z dormitorium. 
Remus popatrzył za Kate lekko zbity z tropu. Łapa zmarszczył brwi.
- Sorry, stary – powiedział – Nie chciałem zepsuć wam popołudnia. Nie wiedziałem, że tak zareaguje.
Lunatyk kiwnął głową i uśmiechnął się.
- Nie przejmuj się. I tak miała się zbierać na transmutację.
Syriusz spuścił głowę. Spyta Jo w Hogsmeade, co się dzieje. Musi ją tylko jakoś znaleźć, a James zabrał Mapę…
*
Meggie zaszyła się z Mapą w wąskim korytarzu przy popiersiu Rodona Wspaniałego, i dotknęła pergamin końcem różdżki.
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego – szepnęła, choć wiedziała, że nikt jej tu nie usłyszy. Korytarz był rzadko uczęszczany przez uczniów i nauczycieli. Jedynym zagrożeniem mógł być Irytek, ale dopiero co widziała go pod Wielką Salą obrzucającego pierwszorocznych balonami z wodą. To powinno mu zająć trochę więcej czasu.
Na mapie zaczęły pojawiać się kreski i kropki, tworząc powoli obraz całego Hogwartu z lotu Hipogryfa. Meggie odnalazła najpierw siebie i sprawdziła, czy nie ma w pobliżu nikogo niepożądanego. Wiedziała, że Jo lub James nie mają oporów przed używaniem Mapy na oczach wszystkich, jednak ona nadal trochę obawiała sie nakrycia. Wolała być otrożna. Jak to mówią w mugolskim świecie „Przezorny zawsze ubezpieczony”. W świecie magii to samo znaczenie ma twierdzenie: „Bezpieczny, kto ma słuchawki przy Mandragorze”. I jest w nim dużo prawdy, nie raz się przekonała.
Kiedy upewniła się, że jest sama w promieniu ponad kilkudziesięciu stóp, rozłożyła Mapę i popatrzyła na lochy. 
Severus… Severus…
Nie było go tam.
Biblioteka…
Nic.
Skrzydło? Oby nic mu się nie…
Nie. Nie ma.
Wielka Sala.
Sowiarnia.
Oberwatorium astrologiczne?
Nie ma go. 
Meggie sprawdziła przelotnie korytarze i gabinety. Zamyśliła się. Gdzie byłaby teraz, gdyby była Severusem?
- Koniec psot – powiedziała o chwili, schowała Mapę do kieszeni szaty i pognała na Błonia.
*
Joanne opadła ciężko na fotel w Pokoju Wspólnym. Oparła głowę na miękkiej poduszce i przymknęła oczy. Wszystko ją bolało. Podziwiała Kate, że daje radę to wszystko ogarnąć i nie jest wyczerpana. Ona, Jo, kapitan drużyny Krukonów i przyszły auror, nie dała rady po pierwszym tygodniu. A raczej dała, ale ledwo wytrzymała to fizycznie. Chwilami mieszało jej się, gdzie powinna się znaleźć. Zdawała sobie sprawę, że w tej chwili powinna być w innym miejscu. Albo, że musi się schować, żeby nie wpaść na samą siebie na korytarzu. Ciężka robota.
Dziewczyna odetchnęła i chwyciła między palce małą klepsydrę zawieszoną na szyi. Ważne, że już po wszystkim. Zaliczyła wszystko, nadrobiła zaległości. Miała tylko nadzieję, że jej przyjaciele nie poczuli się zaniedbani przez ten tydzień. Nie znalazła dla nich praktycznie ani chwili.
Po głowie cały czas chodziła jej jedna rzecz. Teraz, kiedy w końcu skończyła się ta cała bieganina, może to zrobić. Miała tylko nadzieję, że się zgodzi.
Krukonka wstała z fotela i wyszła z Pokoju Wspólnego. Wyjęła z kieszeni mały pergamin, i ściskając go ruszyła truchtem w kierunku dormitorium Gryfonów.
*
Syriusz szedł leniwym krokiem przez korytarz do Wieży Zachodniej. Bez Mapy może najwyżej liczyć na szczęście, żeby ją tam zastać. Ostatnio znalezienie jej graniczyło z cudem. A tak bardzo chciał choć przez chwilę na nią popatrzyć. Chciał zobaczyć, jak się uśmiecha, jak zakłada włosy za ucho i zawstydzona spuszcza wzrok… No dobra, to ostatnie sobie dopowiedział. Ale byłoby piękne, gdyby tak robiła.
*
Joanne miała nadzieję, że zastanie go w Pokoju Wspólnym. Obiecała mu wyjście do Hogsmeade. I naprawdę chciała z nim iść. Mimo, że nie miała siły chodzić i najchętniej rzuciłaby się na łóżko i spała, spędzenie z nim choćby chwili byłoby najlepszym lekarstwem na zmęczenie. Nawet, gdyby zaczął ich rozmowę szowinistycznym żartem, lub jakąś głupią uwagą, cieszyłaby się ze spotkania.
*
Może kupi jej nowy smak Czekoladek-Skoczków? Słyszał, że wyprodukowano takie, które zanim wpadną do buzi nie tylko obkręcają się wokół własnej osi, ale nawet robią podwójne salto. Zawsze je lubiła. Śmiała się za każdym razem, kiedy nie trafiały jej do buzi i odskakiwały w inne miejsce. Chłopak skręcił w prawo.
*
Miała nadzieję, że nie zaprosił go już ktoś inny. Z nadmiaru zajęć zupełnie wypadło jej Spotkanie Klubu Ślimaka w najbliższy czwartek. Chciała go złapać od razu jak dostała zaproszenie, ale Garry musiał iść koniecznie do Biblioteki, więc poszła z nim. Dziewczyna skręciła w lewo i niespodziewanie na kogoś wpadła.
*
- Jo! – Syriusz złapał Krukonkę za nadgarstek, zanim ta upadła na posadzkę – Wszystko w porządku?
Dziewczyna otrząsnęła się z szoku i uśmiechnęła się szeroko.
- Właśnie szłam do ciebie.
- Ja szedłem po ciebie.
Łapa uśmiechnął się i puścił rękę przyjaciółki.
- Zastanawiałem się, czy masz ochotę pójść ze mną do Hogsmeade?
Joanne pokiwała energicznie głową.
- Z przyjemnością. Nie marzę o niczym innym.
Chłopak zaśmiał się.
- Super – powiedział, po czym spoważniał – Ale najpierw musisz coś zrobić z włosami. Wyglądasz jak Hagrid.
Krukonka przestała się uśmiechać, i posłała przyjacielowi najbardziej nienawiste spojrzenie, na jakie była w stanie się zdobyć.
- Żartowałem tylko – powiedział Syriusz unosząc ręce do góry – Jakoś je przeżyję.
*
Megg nie myliła się. Stał tam. Wiatr rozwiewał mu szatę niedbale narzuconą na plecy. Nie widziała jego twarzy, ale łatwo się domyśliła, że intensywnie o czym myśli.
- Severus! – krzyknęła – Severus!
Ślizgon nie drgnął. Nawet nie obrócił głowy. Megg podbiegła do chłopaka.
- Severus – powiedziała ucieszona – W końcu cię znalazłam.
Nie odpowiedział. Zacisnął usta tak mocno, że zrobiły się blade.
Gryfonka popatrzyła na przyjaciela. Coś było nie tak. Dotknęła jego ramienia.
- Sev… Co się stało?
Chłopak popatrzył na nią tak, że Meggie aż się cofnęła. W jego oczach nie było tego blasku, którym zawsze ją obdarzał. Kąciki jego warg nie uniosły się nawet o ćwierć cala. Stał tak wpatrując się martwym wzrokiem w dziewczynę, która przecież tyle dla niego znaczy. Która była mu bliższa, niż ktokolwiek na świecie. A którą teraz ranił.
- Severusie, powiedz mi… – głos Meggie się załamał, ale przełknęła ślinę i ciągnęła dalej – Powiedz mi, co się stało? Czemu nic nie mówisz? Czemu tak na mnie patrzysz?
Ślizgon spojrzał na Gryfonkę, nie odzywając się.
Dziewczyna objęła się ramionami.
- Boję się ciebie – szepnęła drżącym głosem – Powiesz mi co się dzieje, czy mam sama zgadywać?
Severus spuścił wzrok.
Dalej Severus.
Powiedz jej.
Powiedz jej, jak wiele dla ciebie znaczy.
Jak bardzo masz ochotę ją przytulić do piersi.
Jak bardzo chcesz ją chronić.
Jak bardzo ją kochasz.
- Megg – zaczął twardym, pewnym siebie głosem. Gryfonka uniosła brwi. Miała zaczerwienione policzki i szkliste oczy. 
Płacze?
Nie, idioto. Dalej. Mów!
- Megg – zaczął ponownie – Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Sprowadzam na ciebie same nieszczęścia. Nie jesteś przy mnie bezpieczna. Nie spotykajmy się więcej. Nie chcę.
To powiedziawszy odwrócił się bez słowa i powolnym krokiem ruszył w stronę zamku.
Świat Meggie w tym jednym momencie zniknął. Zniknęły drzewa, jezioro, Hogwart, całe błonia i las. Było tylko pięć zdań. Pięć zdań, których wypowiedzenie trwało kilka sekund, a zrujnowało całe piękne i niemalże poukładane życie.
Dziewczyna nie czuła nawet gorących łez spływających po jej policzkach. Nie czuła zimna ziemi, kiedy upadła na nią. Nie czuła bólu, kiedy obtarła sobie rękę o kamień. Nie miała siły biec za nim. Wołać go. Została zupełna pustka w głowie. I pięć zdań obijających się wewnątrz.
*
Severus nie słyszał jej wołania. Nie słyszał szmeru nóg biegnących za nim. Cisza. Zupełna cisza. Jakby jego słowa uciszyły cały świat. Nie wiał żaden wiatr. Nie zawył żaden wilk. Żadna sowa nie huknęła gdzieś w głębi lasu. Nawet jezioro przestało delikatnie szumieć. Wszystko zamarło. 
Łzy przysłoniły mu dziedziniec.
*
Zawsze jest słońce w każdym „kocham”. Trochę prawdy w każdym „żartowałem”. Trochę wiedzy w każdym „nie wiem”. Trochę emocji w każdym „nic mnie to nie obchodzi”. Trochę bólu w każdym „u mnie w porządku”. I zawsze jest rozczarowanie w każdym „zapomniałem”. Oraz tęsknota w każdym „odchodzę”.

1 komentarz:

  1. Joanne, Twój szablon jest po prostu genialny. Wygląda na prawdę nieziemsko… tak… magicznie *.* Podoba mi się!
    Post jak zwykle jest cudowny. Nie powiem, ile razy go już czytałam od momentu jego publikacji (hm, w sumie trochę już minęło, nie? ^^”). Jeszcze trochę i się go na pamięć nauczę – ach, żeby mnie tak lektury szkolne wciągały… xd
    Czy Syriuszowi się nudzi? Jak jakiś maniak-psychopata śledzi biedną Jo. Będzie miał przechlapane, jak już zostanie aurorem. Wywęszy sprawę i mu dokopie. A ja chętnie na to popatrzę z pierwszego rzędu :D
    „Kiedy widział, że jest w Wielkiej Sali z Kate, biegł tam. I nagle na miejscu okazywało się, że Jo siedzi w Bibliotece.” – czy to nie jest dla niego wystarczający argument żeby sobie odpuścić? Faceci…
    „Głupek” – po przeczytaniu tego dochodzę do wniosku, że tak w sumie to rozdział powinien się nazywać „Syriusz odkrywa swoje prawdziwe ja” albo coś w tym guście, nie uważasz?
    Nie mogę z faktu, że Syriusz – wielki podrywacz Hogwartu, ma takie problemy z zagadaniem do swojej przyjaciółki o zwykłym spotkaniu w Klubie Ślimaka… To takie niespotykane – aż się prosi, żeby mu to wytknąć kiedyś xd
    Spłoszona Jo? Ona? To tak się da?
    Analizując scenę z Syriuszem który nie ogarnął na początku, że Jo już poszła – to w sumie by potwierdzało jego tezę co to tego, że Jo szybko biega i dlatego nie może jej złapać!
    I w ogóle szybko się kapnął, że Joanne ma na nosie okulary… Facet xd
    Ej, szybko poszło Jamesowi zaproszenie Lilki. Ale to było takie… słodkie… zwłaszcza James wyjmujący swoje własne pomięte zaproszenie z kieszeni. No podobała mi się ta scena xD
    Opis uczniów zafascynowanych wykładem profesora Binnsa – bezcenny i jakże rzetelnie oddany, brawo!
    „Kiedy czatowała na niego ukrywając się między regałami(…).” – lol, wyobraziłam to sobie… xD
    „Czy znowu musi wysłać mu sowę?” – jak tak dalej pójdzie, to niedługo zrobi się z tego znajomość czysto epistolarna.
    Meggie jak zwykle we własnym świecie… Nie dziwię się, że po takiej akcji Binns wysłał ją do Skrzydła bez szemrania…
    Joanne, ślicznie opisałaś rozmyślania Syriusza o latającej Jo. I w ogóle to, że latanie nie tylko sprawia jej przyjemność ale i daje poczucie wolności… Jeszcze jak się to czytało, to się dało poczuć ten powiew powietrza wymieszany z uczuciem beztroski… Uwielbiam, kiedy to robisz!
    No i pięknie… Syriusz ma ciągoty do Jo, Jo do Syriusza… Ale po co się zejść, siedzenie we friend-zonie jest zabawniejsze, nie? :P
    Scena z Kate i Remusem… To bawienie się włosami, radość spowodowana byciem razem, całus z ucho… Rozpływam się na klawiaturze… :)
    „Nie wiem, wolę przerwać teraz niż potem.” – dlaczego Remus nie musi go jeszcze zdrapywać ze ściany? Jestem w szoku co do stopnia opanowania Kate o.o
    Tak się w sumie zastanawiam, Jo ma swój własny zmieniacz czasu czy pożyczony od Kate? Bo jeśli pożyczony od Kate, to tłumaczy dlaczego Kate kazała nie interesować się tym Syriuszowi, żeby nie wpakować kogoś w kłopoty… Mam nadzieję, że to wyjaśnisz? :P
    Śliczne są te przeplatające się fragmenty z perspektywy Joanne i Syriusza. To jest coś, co właśnie w Twoim opowiadaniu bardzo cenię. Zwłaszcza jak łączysz je na końcu tak ja tu – po prostu na siebie wpadli… ;D
    I coś czuję, że na spotkaniu Klubu Ślimaka będzie ciekawie, co? :P
    Smark… Zabiję gno.ja. Tylko nie mów Megg.
    I ta końcówka… Pięknie się komponuje z całością… Jesteś geniuszem *.*
    To co, czas na następny rozdział? :D

    OdpowiedzUsuń