Syriusz stał pod wieżą zachodnią czekając z Huncwotami na Joanne. Joanne… Rozmasował miejsce pod żebrami, w które dzisiaj dostał od niej za nazwanie jej uśmiechu czarującym. Czemu zawsze on? James za prawienie jej drobnych, nieznacznych komplementów nie zostaje powalony na ziemię. Łapa pomyślał chwilę. „Na pewno jej się podobam”, stwierdził zadowolony ze swojej tezy, i w tym samym czasie zobaczył ją idącą od chatki Hagrida w ich stronę. Pomachał do niej, a ona wyszczerzyła się w odpowiedzi. „Tak, ona definitywnie na mnie leci” doszedł do wniosku, „bo dlaczego jako animag przyjmuje tę samą postać, co ja?”.
Dziewczyna dobiegła do nich i rozłożyła szeroko ręce. Syriusz uśmiechnął się i wyszedł jej na spotkanie, również rozkładając ręce, ale dziewczyna ominęła go i podeszła do Remusa. Przytuliła chłopaka i odsunęła się zadowolona.
-Kate kazała cię uściskać i powiedzieć, że na pewno wszystko będzie dobrze – rzekła i zastanowiła się chwilę – no i że będzie o tobie myśleć.
Remus zaśmiał się. Ach, ta Kate.
- A właśnie – Jo zaczęła grzebać w kieszeniach szaty w poszukiwaniu czegoś – mam coś dla ciebie.
Chwilę trwało, zanim wyciągnęła z kieszeni mały, fioletowy flakonik. W środku zachlupotał jakiś płyn.
- Ostatnia dawka eliksiru tojadowego – powiedziała dziewczyna i wręczyła Remusowi buteleczkę. Chłopak zrobił lekko przerażoną minę, ale szybko się zreflektował.
- Sama go uważyłaś? – spytał.
- Wiesz, mistrzem w eliksirach to ona nie jest – powiedział jakby obojętnie Syriusz. Joanne posłała mu mroczne spojrzenie.
- Eliksir przygotował Sma… Severus – powiedziała dziewczyna i zamknęła flakonik w dłoni Remusa – skoro Megg mu ufa, to my też powinniśmy.
- Ale to Ślizgon! – zaprotestował Łapa – do tego może się odgrywać za…
Jo położyła palec na ustach Syriusza, uciszając go.
- Po pierwsze Megg nigdy nie pozwoliłaby zrobić Remusowi krzywdy – dziewczyna uniosła lekko brew, co Syriusz w niej uwielbiał, chociaż nigdy by się do tej słabości nie przyznał – Po drugie Severus nie jest zdolny do zemsty. Zna granicę – tu zrobiła znaczącą pauzę – Po trzecie… On nie widzi świata poza Megg i dla niej zrobiłby wszystko.
Zabrała palec z jego warg i odwróciła się do James’a. Syriusz jeszcze przez chwilę czuł jej dotyk na swoich ustach, lecz po chwili zganił się w myślach. Ma teraz ważniejsze zadanie, niż rozpływanie się nad urokami Joanne. Zerknął na dziewczynę. Podobało mu się, jak się śmieje, jak odrzuca do tyłu głowę rozbawiona żartem James’a, jak zerka na Syriusza przez ramię niby przypadkiem i od razu odwraca wzrok, jak się rumieni…
W pewnym momencie James coś do niej powiedział. Dziewczyna odskoczyła jak oparzona i posłała Rogaczowi przerażone spojrzenie.
- Nie mów tak więcej! – zrugała go i odeszła. Stanęła w bezpiecznej odległości od James’a, wpatrując się w czubki swoich butów i nie odzywając do nikogo przez kolejne pięć minut. Dopiero spytana, co ciekawego mówił Hagrid wydała z siebie głos.
- Głównie przygotowywał się do wyprawy do lasu. Dziś w nocy ma zamiar upolować jakiegoś wielkiego ghura.
- GHUR? A nie Ghul?
Joanne przewróciła oczami.
- Ghur. Nie słuchaliście na Opiece Nad Magicznymi Stworzeniami?
- Tak jakby nie kontynuujemy tego przedmiotu – powiedział z przekąsem Syriusz.
- To było w trzeciej klasie.
- Nie powiesz mi, że słuchałaś – zakpił chłopak wyzywająco.
- Akurat na tej lekcji owszem, słuchałam – Joanne zrobiła ważną minę, po czym na jej twarz wstąpił wyraz konsternacji – no okej, nie do końca słuchałam.
- Ha, wiedziałem! – Syriusz klasnął w ręce.
- W każdym razie – ciągnęła nastolatka – to jest bardzo duże i włochate, a centaury polują na to od jakiegoś miesiąca, bez powodzenia jak na razie.
- Chwila, bo nie rozumiem – Remus oparł się o mur zamku – Stado centaurów nie może złapać jednego wielkiego zwierzęcia, a chce to zrobić Hagrid? Sam?
Joanne wzruszyła ramionami.
- Stwierdził, że umówił się z centaurami. Pomogą sobie w razie czego. Wiadome jest, że ten Ghur zabił już parę centaurów i dlatego są takie wkurzone.
- Zabił?
- Tak.
Zapadła cisza. Przerwał ją Peter.
- To co, może już pójdziemy? – spytał niepewnym głosem i wskazał na niebo – słońce już zaszło.
James i pozostali przytaknęli i ruszyli w stronę Bijącej Wierzby.
- Glizdek, wiesz co robić – powiedział Rogacz. Peter już po chwili mknął po trawie w stronę drzewa, oczywiście pod postacią szczura.
- Remus, wypiłeś eliksir? – spytała Joanne obserwując falującą wierzbę.
- Zaraz to zrobię, jak już będziemy we Wrzeszczącej Chacie – powiedział zachrypniętym głosem. Jo zobaczyła, że coraz trudniej mu ustać w jednym miejscu.
- Jesteś pewien?
- Tak.
Przyjaciele stali i czekali w bezpiecznej odległości, aż Bijąca Wierzba znieruchomieje, ale nic się nie działo. Czas płynął, mijały sekundy, potem minuty a drzewo nadal kołysało się spokojnie. Wszyscy jednak wiedzieli, że to tylko pozory i tak naprawdę to drzewo tylko czeka, żeby coś zmiażdżyć.
- Co ten Glizdogon, w kociołki leci? – spytał Syriusz i popatrzył najpierw na niebo, a potem na Remusa – Lunatyk, w porządku?
- Myślę, że tak – odpowiedział zapytany, ale widać było że jest coraz bardziej zaniepokojony.
W międzyczasie zauważyli, jak Hagrid wychodzi ze swojej chatki z kuszą na prawym ramieniu i grubą liną na lewym. Gajowy nie zauważył ich, z drugiej strony nie byłoby to takie łatwe, bo zrobiło się już prawie zupełnie ciemno. Wszedł do lasu i po chwili zniknął w jego gęstych zaroślach. Wierzba ciągle się kołysała, a Peter nie wracał.
- Glizdek, szybciej – wyszeptała Jo, obserwując uważnie Remusa. Jakby na życzenie Bijąca Wierzba nagle się zatrzymała. Przyjaciele odetchnęli i już chcieli ruszyć w jej stronę, lecz w tym samym momencie zza chmur wyłonił się księżyc. Ciszę wieczoru przerwał rozdzierający ryk.
*
Kate siedziała w pokoju wspólnym. Powiedziała Megg, że
musi coś zabrać z dormitorium, i żeby ta zajęła jej miejsce w Wielkiej
Sali. Ale bynajmniej nie miała tam zamiaru wracać. Wtuliła się głębiej w
wygodny fotel przy kominku. Za jakieś piętnaście minut zaczną się
schodzić tu inni Puchoni, miała niewiele czasu, żeby się zrelaksować.
Przymknęła oczy i od razu przywołała obraz Remusa – uśmiechniętego, z
rozświetlonymi, miodowymi oczami i włosami w delikatnym nieładzie…
Kate westchnęła cicho i wtedy to usłyszała.
Ryk.
Przejmujący, a jednocześnie wzbudzający strach.
Ryk bólu i bezradności.
Remus.
*
Megg bawiła się srebrnym pucharem to napełniając, to
opróżniając go zaklęciem. Nie miała apetytu. Do tego Kate najwyraźniej
ją zbyła. A ona naiwna uwierzyła, że Puchonka idzie tylko na chwilę do
dormitorium. Zapamiętać: nigdy nie wierzyć Kate, kiedy ta ma doła.
Nastolatka rozejrzała się znudzona po Wielkiej Sali i
zauważyła Severusa zmierzającego w jej stronę. Podniosła się natychmiast
wyprostowana, wygładziła szatę i udała, że pije sok dyniowy.
- Cześć -Ślizgon usiadł na przeciwko dziewczyny. Megg odstawiła puchar od ust i uśmiechnęła się.
- Severus – nastolatka nie musiała udawać, że cieszy się
z jego widoku. Joanne gdyby siedziała obok, zapewne skomentowałaby to
jako „podjaranie na widok Smarka”.
Chłopak spojrzał uważnie na Meggie i uśmiechnął się delikatnie*.
- Przygotowałeś dla Remusa ostatnią dawkę eliksiru? – spytała, tym razem naprawdę nalewając sobie soku. Severus przytaknął.
- Jeszcze trochę, a Slughorn zauważy, że jego zapas tojadu znacznie się zmniejszył.
- Lily na pewno jakoś to wytłumaczy – Meggie zachmurzyła się – w końcu jest jego brylantem, którego już nie trzeba szlifować.
Severus spojrzał an dziewczynę uważnie.
- Ty jesteś zazdrosna!
- Wcale nie!
- Owszem, jesteś.
- Nie jestem!
Severus uniósł jedną brew. Megg chciała mu coś odpowiedzieć, ale w tej samej chwili podszedł do niej profesor Moody.
- Evans – zwrócił się do dziewczyny – Gdzie jest panna Fly? Muszę z nią pomówić.
Megg zrobiła niewinną minę.
- Nie mam pojęcia panie profesorze. Ostatnio widziałam ją w bibliotece.
- Doprawdy? – oko profesora Moody’ego utkwiło
nieruchomo, patrząc na Meggie. Wydało się przez chwilę, że nauczyciel
czegoś nasłuchuje. Po chwili odwrócił się bez słowa i ruszył w kierunku
wyjścia z Wielkiej Sali. Lecz Gryfonka mogłaby przysiąc, że jego oko do
końca utkwione było w niej.
* – Tak, tak… Severus Snape potrafi się śmiać
Ooo… Wiedziałam, że coś się stanie! Yay! :D Ale Syriusz jest pewny siebie. Jo to mu chyba jeszcze nie raz da popalić, nie? Ale przeżyje, skoro ona nie zna jego myśli xD Ta pewność siebie Łapy, gdy nagle z otwartymi ramionami rozminął się z Jo… Hehehe xD W sumie ciekawa jestem, dlaczego Peterowi tak długa zajęło „wyłączenie” bijącej wierzby. Może GPS mu nawalił? xD Rozwaliłaś mnie tym „- Nie powiesz mi, że słuchałaś – zakpił chłopak wyzywająco.- Akurat na tej lekcji owszem, słuchałam – Joanne zrobiła ważną minę, po czym na jej twarz wstąpił wyraz konsternacji – no okej, nie do końca słuchałam.” Po prostu mistrzostwo xD Mówiłam Ci już, że uwielbiam to, jak opisujesz Remusa? Po prostu kocham to, jak to robisz! *.* Znudzona Meggie od razu się zmienia, gdy na horyzoncie pojawi się Smark xD I ta ich, kłótnia, że Megg jest zazdrosna xD Uśmiechający się Glut… Jedziesz po bandzie, moja droga xP ”podjaranie na widok Smarka” – uwielbiam teksty Jo xD I nie mów mi, że Moody się teraz huncwotom, Remusowi i Joanne zwali. I Kate? O jeny, ale będzie cyrk! Hm, można już prosić part 2? xD
OdpowiedzUsuń