sobota, 5 stycznia 2013

Wszystko i nic

Syriusz otworzył powoli oczy, zasłaniając je natychmiast dłonią. Światłodzienne raziło go niemiłosiernie. Podniósł się leniwie czując, jak z każdymruchem pojawia się coraz silniejszy ból głowy. Gardło drapało go, a suchy językprzykleił się do podniebienia. 
Kac.
Runął z powrotem na łóżko. Pamiętał, jak wypijał ósme Kremowe Piwo. I byłwtedy w dobrej kondycji. Dopiero, kiedy James przyniósł dość pokaźną butelkęOgnistej Whisky, musiało się coś stać. Bo reszty już nie pamięta. Łapazmarszczył brwi. Która właściwie jest godzina?
Odwrócił się na bok, żeby sprawdzić i aż zastygł zaskoczony. Obok niego nałóżku leżał ktoś jeszcze. Syriusz wciągnął głęboko powietrze i instynktowniepomacał się po udzie. Uff… Spodnie są. Zerknął jeszcze raz na postać. Araczej na skrawek jej ubrania, ponieważ cała reszta znajdowała się podkołdrą. 
Niebiesko – srebrne paski.
Krukoński szalik.
Na szafce odznaka prefekta.
Joanne.
Łapa uśmiechnął się szeroko. Jego szczęśliwy dzień. Szkoda, że nic niepamięta. Przysunął się bliżej do postaci i objął ją ramieniem. Spod kołdrywydobyło się głębokie, mocne chrapnięcie.
- Jo, nie wiedziałem, że chrapiesz – wymruczał Gryfon, kładąc policzek wmiejscu, gdzie powinna być głowa – Ale nie martw się. To słodkie.
Joanne zachrapała jeszcze głośniej. Syriusz przysunął się bliżej.Wyprostował rękę i wkładając ją pod kołdrę delikatnie pogładził dłonią udodziewczyny. Znieruchomiał jednak przy pierwszym dotyku.
- Cóż – chłopak zmarszczył brwi, ale po chwili znowu się uśmiechnął -Nieogoloną też cię lubię.
Z czasem jednak, jak tak masował nogę Krukonki stwierdzał powoli, że jestona zbyt muskularna i za długa jak na nogę Jo. Chłopak zabrał rękę i wstał złóżka lekko zdezorientowany. Joanne nie chrapie. I raczej goli nogi, które są owiele krótsze niż te na jego łóżku.
Gryfon skrzywił się, kiedy zdał sobie sprawę kto leży obok. Wytarł zobrzydzeniem rękę o spodnie i szarpnął róg kołdry. Przykrycie opadło napodłogę.
- Garry, idioto! Zjeżdżaj z mojego wyra!
Krukon zerwał się zaskoczony i popatrzył na Syriusza spod przymrużonychpowiek.
- Ktua odzina? – spytał, przecierając dłonią oczy – Zaaz istoja magii.
Łapa pociągnął prześcieradło i zrzucił Garry’ego z łóżka.
- Powiedziałem: WYNOCHA Z MOJEGO WYRA!!!
Krukon podniósł się niepewnie i chwiejąc się na prawo i lewo ruszył wkierunku toalety. Łapa patrzył chwilę za blondynem. Jak do cholery znaleźli sięrazem w jednym łóżku?
Do pokoju weszła Joanne. Była już ubrana. Biała koszula wystawałanieznacznie spod swetra, krawat wisiał na szyi jeszcze niezawiązany, apodkolanówki obsunęły się do kostek, ale dziewczyna i tak sprawiała wrażenienienagannie odzianej. I w porównaniu do wszystkich skacowanych uczniów wpomieszczeniu wyglądała na najzdrowszą.
Krukonka ruszyła w jego kierunku, wysuwając ku niemu kubek z gorącymnapojem.
- Masz – powiedziała – W sam raz na kaca.
Łapa chwycił kubek i powąchał zawartość. Nie pachniało obiecująco. Zpowątpiewaniem popatrzył na przyjaciółkę.
- Nie wiem, czy wywar z wygotowanych skarpetek coś pomoże – mruknął. Jozaśmiała się.
- To nie jest wywar z wygotowanych skarpetek, głuptasie. To eliksir.
Syriusz uniósł brwi.
- Nie mów, że Smark go zrobił.
- Nie, zrobiłam go ja – powiedziała dziewczyna, a zobaczywszy że Gryfonpopija łyk dodała zadowolona – Oczywiście na podstawie przepisu Smarka.
Łapa popatrzył tępo przed siebie. Za późno. Połknął.
- Szybko mówisz.
*
Meggie siedziała z Jo przy stole Gryfonów popijając sok z dyni. Nie znosiłatego smaku, ale wiele słyszała o jego kaco-bójczych właściwościach. I choćuwielbiała Joanne, to wolała nie próbować eliksirów przez nią przyrządzanych.Nawet, jeśli przepiso-dawcą był Severus.
Severus…
Nie był na wczorajszej imprezie. Zresztą co się dziwić? Za nic nie wszedłbydo Gryfońskiego Pokoju Wspólnego, z drugiej strony nie zostałby tam nawet wpuszczony.Odwieczna awersja tych dwóch domów względem siebie była nie do zniesienia.
- Co z tego, że Slytherin i Gryffindor się nie lubili? To oni mieli problem.A nie my – powiedziała w złości nie zdając sobie sprawy, że głośno myśli. KilkuGryfońskich uczniów zerknęło z niepokojem w jej stronę.
Jo wzruszyła ramionami.
- Trudno. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie upitego Smarka.
Meggie popatrzyła na przyjaciółkę spod przymrużonych powiek.
- Severus, Joanne. On ma na imię Severus.
W tym samym momencie do dziewczyn dosiadł się Remus.
- Nie wiecie, gdzie podziewa się Kate?
Meggie popatrzyła na przyjaciela z konsternacją.
- Myślałam, że to z tobą biegła się spotkać taka uradowana.
Lunatyk zmarszczył brwi. Uradowana?
- Nie, nie widziałem jej od kilku dni. Nadal ma te korki?
- Tak. Choć teraz przerabiają trochę tematów do przodu, żeby Kate nie miałaproblemu z przyswojeniem ich na lekcji.
Remus zamyślił się chwilę. To dobrze, że Kate się uczy i że wyszła jakoś zewszystkich Okropnych z eliksirów. Ale czemu od kilku dni nie znajduje dla niegoczasu? Skoro nadrobili z Marcusem zaległości, to po co przerabiają jeszczelekcje do przodu?
- Powiedzcie jej, jeśli ją spotkacie że dzisiaj pełnia – powiedział ponuro -Chciałbym ją przynajmniej zobaczyć przed tym koszmarem.
*
Marcus wsadził sobie do nosa dwa długie makarony i potrząsnął głową.
- Tak wygląda mniej więcej stwór, jaki wyskakuje z kociołka jeśli źlezamieszasz składniki.
Kate zaśmiała się.
- A jeśli źle zamieszam Eliksir Anty-Trądzikowy?
- To potwór będzie wyglądał tak.
To powiedziawszy zamoczył palec w kałamarzu z atramentem i zrobił sobie natwarzy kilka kropek. Kate zamoczyła kciuk w swoim atramencie i przejechała nimpo czole chłopaka.
- Tak lepiej – zachichotała, odpychając umorusaną rękę Marcusa od swojejtwarzy. Nie chciała mieć na niej żadnych stempli. Krukon machnął różdżką iplamy z jego twarzy zniknęły.
- Pora obiadu – powiedział entuzjastycznie i zgarnął książki z biurka prostodo swojej torby – Idziemy?
- Jasne – Kate podniosła się z krzesła, zarzucając na ramię swoją torbę – Cona następnej lekcji?
- Myślę, że będziemy na etapie Eliksiru Tojadowego – rzucił chłopak – Joannechciała dziś zrobić trening więc nie wiem dokładnie, kiedy następne korki. Alejak coś, wyślę sowę.
Puchonka kiwnęła głową, po czym spuściła wzrok.
Eliksir Tojadowy.
Remus.
Dlaczego o tym zapomniała?
Marcus zatrzymał się przy wyjściu z biblioteki i popatrzył na dziewczynę.
- Idziesz?
Kate pokręciłą głową.
- Zaraz cię dogonię
Krukon kiwnął głową i wyszedł z biblioteki.
Kate usiadła na krześle skonsternowana. Który właściwie dzisiaj jest?
Chwyciła swoją torbę w poszukiwaniu Kalendarzyka-Przypominajkowego. Dostałago kiedyś od Meggie, żeby o wszystkim pamiętać. Zapisywała w nim każdą, nawetnajmniej istotną notatkę. Swoje przemyślenia, zabawne powiedzonka Syriusza,ważne daty, o których nie godziło się zapomnieć. Wklejała różne rysunki Meggie,szkicowane w pośpiechu przed czujnym wzrokiem profesor McGonagall. Ściągi zHistorii Magii pisane przez Jo w razie niespodziewanego pytania profesoraBinnsa. Miała tam wszystko o czym zawsze pamiętała. A teraz, po raz pierwszyKalendarzyk ją zawiódł. A ona zawiodła Remusa.
Przekartkowała strony w pośpiechu i znalazła aktualną datę. Jo zaznaczyłajej kiedyś każdą pełnię, rysując w rogu kartki mały księżyc. I tu był tenksiężyc. To dziś.
Wrzuciła kalendarzyk niedbale do torby i wybiegła pospiesznie z biblioteki.
- Nieokrzesanie w tych czasach jest irytujące – mruknęła pani Pince,ściągając usta w dzióbek, po czym zniknęła za regałami książek kucharskich.
*
Severus podał Meggie buteleczkę.
- Slughorn chyba zauważył, że ktoś podbiera mu składniki – powiedział iruszył wolnym krokiem przez błonia. Meggie podążyła za nim.
- Nie możemy kupić ich w Hogsmeade?
Severus pokręcił przecząco głową.
- Uczniom nie sprzedają takich ziół. Pojedyńczo są trujące, tylko weliksirach robią się neutralne.
Gryfonka pokiwała głową zamyślona. Skoro Slughorn już wie, że ktoś comiesiąc wkrada się do jego magazynu, to teraz będzie pilnował go lepiej.
- Co proponujesz?
Severus zmarszczył lekko brwi. Meggie lubiła, kiedy tak robił. Wyglądałwtedy stanowczo i był po prostu słodki. Dziewczyna bezwiednie westchnęła.Ślizgon popatrzył na nią zdziwiony.
- Co się stało?
Gryfonka potrząsnęła głową zmieszana i spuściła głowę udając, że wycieraspódnicę.
- Chyba się pobrudziłam.
- Kiedy?
Gryfonka wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. To może być wszystko.
Severus stał chwilę z poważną miną, po czym roześmiał się głośno.
- No co?! – spytała gniewnie Meggie i oparła się na biodrach. Ślizgonpokręcił głową nie przestając się śmiać. Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Severus!
Chłopak opamiętał się na chwilę i chrząknął.
- Wiesz Meggie – zaczął, drapiąc się po karku, wyraźnie nie wiedząc, jakująć w słowa swoje myśli. Gryfonka poczuła, jak tempo jej serca przyspiesza. Zachwilę z jego ust wyjdą słowa, które będzie mogła zapisać w swoim notatniku „CoSeverus myśli o mnie?”. Uniosła brwi zachęcająco.
Severus przygryzł wargę. Tyle na to czekał. A teraz mając ku temusprzyjającą okazję chce stchórzyć. Błonia są puste. Nikt na nich nie patrzy.Może dostać za to w twarz, ale patrząc na minę Meggie raczej obstawiał innąmożliwość. Popatrzył na jej lekko rozchylone usta, wyczekujące spojrzenie idłoń zaciśniętą na spódniczce. Jeśli to zrobić to tylko teraz.
Nachylił się lekko ku dziewczynie.
W tej samej chwili oczy Meggie zrobiły się nieruchome i Severus ledwozdążył  ją złapać, zanim upadła.
*
Kate wbiegła zasapana do Wielkiej Sali, potrącając jakiegośpierwszoroczniaka. Malec wylądował w wielkiej donicy z Szmychotką Złotnistą,ale dziewczyna nie przejęła się tym zbytnio. Rozejrzała się, dostrzegając przystole Gryfonów Jamesa i Syriusza. Ruszyła w ich stronę.
- Syriusz, gdzie jest Remus? – spytała, jak tylko znalazła się w zasięgu ichwzroku. Łapa popatrzył na kuzynkę zdziwiony.
- Och, Katherine. Ty żyjesz.
Puchonka zmarszczyła brwi.
- Nie mów tak do mnie – powiedziała gniewnie – Jest w Dormitorium?
Syriusz zacisnął usta.
- Nie wiem.
- Łapa!
- Remus od kilku dni bywał wszędzie mając nadzieję, że w końcu cię znajdzie.Gdziekolwiek cię zobaczył, nie miałaś czasu bo przecież ważniejsze są korki zeliksirów. Kurde, Kate. Marcus widywał cię przez te kilka dni więcej, niż twojamatka w całym życiu!
Puchonka przygryzła język, żeby nie powiedzieć czegoś, czego mogłaby potemżałować.
- Nie twój interes, Black.
Syriusz wzruszył ramionami. W tym samym momencie do stołu dosiadła sięJoanne.
- Remus śpi – powiedziała i  odgryzła spory kawałek jabłka – Alepodejrzewam, że nie miałby nic przeciwko temu, żebyś go obudziła.
To powiedziawszy uśmiechnęła się zachęcająco. Kate kiwnęła głową i wybiegłaz Wielkiej Sali. Syriusz patrzył za kuzynką, zanim nie zniknęła za zakrętem.Chciał już odwrócić głowę, kiedy zauważył Smarka wbiegającego do Sali. Ślizgonrozglądał się po pomieszczeniu, a kiedy dostrzegł wzrok Syriusza ruszył w jegokierunku.
Łapa zmarszczył brwi. Co się stało?
Joanne podłapała spojrzenie Gryfona i podążyła za nim. W ich stronęmaszerował szybkim krokiem Severus. Popatrzyła na jego ręce. Nie miał w nichżadnej różdżki, więc raczej nie chciał pojedynku. Dziewczyna popatrzyła natwarz Ślizgona. Nie zdradzała nic oprócz napięcia.
James zobaczył Severusa i instynktownie chwycił różdżkę. Joanne powstrzymałago ruchem dłoni.
- Coś się stało – szepnęła i wybiegła Severusowi naprzeciw.
Chłopak powiedział jej pospiesznie kilka zdań, po czym oboje ruszyli wkierunku drzwi wejściowych Wielkiej Sali.
Łapa i James popatrzyli na siebie, po czym chwycili swoje torby i pobiegliza nimi.
*
Remus leżał na brzuchu z twarzą wbitą w poduszkę. Zacisnął zęby owijając sięszczelniej kołdrą. W uszach mu szumiało, miał dreszcze i gorączkę. Niedostał  jeszcze ostatniej porcji eliksiru, choć Meggie powinna być ladachwila. Zagarnął dłonią prześcieradło do siebie.
Ból. Nieznośny ból wypełniał mu czaszkę, a on nie był w stanie nic zrobić.
Zwinął się w kłębek, dociskając kolana do klatki piersiowej. Miał ochotękrzyczeć.
Z bólu.
Z rozpaczy.
Z tęsknoty.
Przed oczami, na zmianę z czerwonymi plamkami, przeskakiwał mu obraz Kate.Uśmiechniętej i zaczytanej w podręczniku od Zielarstwa. W kucyku i wrozpuszczonych włosach. Śpiącej na jego kolanach w przedziale Ekspresu Hogwart.Skaczącej na trybunach i kibicującej Jo.
Jego Kate.
Nie powiedział nikomu, że widział ją razem z Marcusem w bibliotece jakgłośno śmiali się z czegoś. Następnym razem zobaczył ich razem na herbacie wHogsmeade schylających się nad podręcznikiem do Eliksirów. Krótkie spojrzeniaKate na Marcusa podczas posiłków. Liściki na eliksirach. Nieśmiałe uśmiechy ite rumieńce Puchonki, kiedy szła do Marcusa.
*
Kate biegła korytarzem. Skrzywdziła go. Skrzywdziła. Remus…
*
Chłopak wrzasnął w frustracji, strącając ze stolika szklankę z wodą. Szkłorozbiło się na tysiące drobnych kawałeczków.
*
Gruba Dama. Na Merlina, jakie hasło jest teraz?
*
Peter schował się za zasłoną swojego łóżka.
- Remusie, stój! – pisnął cieniutkim głosikiem.
*
Puchonka jednym susem wskoczyła na schody, przebiegając po dwa stopnie narazi nie zwracając uwagi na zdziwionych Gryfonów w salonie.
*
Remus zagryzł wargi i poczuł na policzkach gorące łzy. Ktoś objął go od tyłui przytulił mocno, wtulając głowę w jego szyję.
*
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam… – szeptała Kate, przyciskając ustado ucha chłopaka.
Gryfon odwrócił się przodem do dziewczyny i przytulił ją mocno. Siedzielitak na łóżku wtuleni w siebie, nie zwracając uwagi na nic wkoło. Puchonkagłaskała chłopaka po włosach i karku powstrzymując własne łzy. A Remus łkałcicho czując, jak jego frustracja znika, a na jej miejsce wstępuje ulga ispokój.
Peter obsunął się cicho za zasłonką, siadając na podłodze. Nie chciał imprzerywać. A tym bardziej spłoszyć Kate szczególnie, że Remus czekał na takąchwilę bardzo długo. Glizdek spojrzał tęsknie na przyjaciół i spuścił wzrok.
On również chciałby mieć kogoś, do kogo może się przytulić, kogo pocieszałbyw trudnych chwilach i z kim mógłby się dzielić wszystkim, co w danym momencieczuje.
Kogoś, kim mógłby się zająć. O kogo mógłby się troszczyć.
Kogoś, kogo przepraszałby równie czule, jak robiła to Kate.
*
Jo siedziała na fotelu przy łóżku Meggie, patrząc się tępo przed siebie.Minęła północ. Remus, James, Syriusz i Peter są już zapewne we WrzeszczącejChacie. Kate pobiegła szukać profesora Moody’ego choć Krukonka wiedziała, że oni tak sam się znajdzie w najmniej oczekiwanym momencie.
Dziewczyna kątem oka zerknęła na Severusa. Jego mina jak zwykle niezdradzała nic. Siedział po drugiej stronie Meggie wpatrując się w jej twarz,ale pozostał skromny w okazywaniu emocji. Jedynym, co zdradzało niepokój byłoskubanie odstającej od szaty czarnej niteczki i nerwowy trik kolanem.
Jo wróciła do obserwowania beżowego koloru na ścianie, kiedy nagle drzwi doSkrzydła otworzyły się z hukiem. Stanął w nich Hagrid i Moody.
- O żesz cholibka, mówiłeś poważnie! – wykrzyknął gajowy i ruszył w stronęłóżka Meggie.
W tej samej chwili jakby znikąd pojawiła się pani Pomfrey, i stanęła przedHagridem w rozkroku, chwytając się dziarsko pod boki.
- Dokąd to, Rubeusie? – spytała wyzywająco – Godziny odwiedzin już sięskończyły.
- Owszem – Moody podszedł do pielęgniarki – Ale dla żywych pacjentów. Evansjest żywa tylko w połowie.
Pani Pomfrey ściągnęła usta w wąską, bladą linię, ale dała za wygraną.Szalonooki mruknął pod nosem jakieś przekleństwo i popatrzył na Jo.
- Fly, pójdziesz z nami. Weź różdżkę. Snape – zwrócił się do Ślizgona -siedź i pilnuj dziewczyny.
- Wiadomo, kto to był? – spytał Severus, kiedy cała trójka ruszyła wkierunku wyjścia.
Moody odwrócił się.
- Nikt z terenu szkoły. Raczej z Zakazanego Lasu.

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Och nie, czy to to w Twoim nagłówku to DZIECKO?! D: Haha, ognista powaliła Syriusza… Cienias xD Scena Garry-Syriusz to po prostu mistrzostwo. Musiałam sobie robić przerwy na wyśmianie się, bo inaczej by nie przeszło… Jesteś mistrzem, Jo!Joanne jedyną ogarniającą istotą po takiej libacji. No wiadomo, w końcu to ona. A ten eliksir… „Za późno. Połknął.” – biedak, jego dni są policzone…Monologi Megg. Nic nowego. Automatyczne poprawianie per Smarków. Nic nowego. Ale sok dyniowy – nawet na kacu… Czy ktoś ma aparat?! To trzeba uwiecznić!”Myślałam, że to z tobą biegła się spotkać taka uradowana.” – Meggie, ugryź się choć raz w język! Biedny Remus, jak sobie tą scenę wyobraziłam i ten grobowy ton „Chciałbym ją przynajmniej zobaczyć przed tym koszmarem.”… ojej… :( Marcus jak się przykłada do nauki… Mugoli straszy się potworem spod łóżka, a czarodziejów takimi wyskakującymi z kociołków? W sumie i tak nieźle, że żaden z takich potworów nie wyskoczył Kate mimo jej Okropnych z Eliksirów…”(…)odpychając umorusaną rękę Marcusa od swojej twarzy.” – to było mądre posunięcie. Gdyby chciała sobie usunąć plamy z twarzy zaklęciem tak jak Marcus, zapewne podpaliłaby sobie brwi…Kalendarzyk-Przypominajkowy! Meggie, Jo, jeśli to czytacie (jak znam życie robicie to obie, nie tylko Jo) – CHCĘ TAKI! :D W zeszłym roku coś takiego miałam, w tym roku już niestety nie posiadam…Ostatnie zdania z panią Pince – genialne. Po prostu świetnie oddają ale i rozładowują atmosferę, w dodatku jakbyś opisywała kiedyś zaobserwowane w rzeczywistości zachowanie bibliotekarki. Jak Ty to robisz?Jak wiem co jest Meggie! Smark się nachylił, Meggie zobaczyła jego twarz z bliska i OTO EFEKT! Grrr… Niech no ja go dorwę… Już w życiu nie odważy się zdjąć papierowej torby z twarzy!Albo… Czy Smark nie jest czasem spokrewniony z bazyliszkiem? D:”Kate wbiegła zasapana do Wielkiej Sali, potrącając jakiegoś pierwszoroczniaka. Malec wylądował w wielkiej donicy z Szmychotką Złotnistą(…)” – ja bym jeszcze nogą dla pewności dopchnęła…”Och, Katherine. Ty żyjesz.” – aż tu czuję ten sarkazm, brr…Dlaczego Łapa jest taki anty dla Kate? No rozumiem, że zachowywała się trochę mało w porządku wobec Remusa, ale… No… Niech on nie próbuje myśleć i interpretować faktów których nie ma, bo i tak mu nie wychodzi, jak widać!Joanne, jesteś Aniołem! W końcu ktoś powiedział, gdzie jest Remus! i nie robił Kate wyrzutów. Black, ucz się! Dobrze, że Jo wybiegła naprzeciw Smarka. Przecież on z Syriuszem i Jamesem by się pozabijali…Cała następna scena z Remusem jest cudowna. Czytałam z zapartym tchem i… niepłaczniepłaczniepłacz… Wizje Kate w głowie Remusa, to, że widział ją i interpretował tak a nie inaczej jej zachowanie przy Marcusie… Wszystko przeplatane z myślami i aktualnym zachowaniem Kate… I potem, jak Kate głaskała po głowie płaczącego Remusa… Joanne, na prawdę warto było czekać ponad 17 lat, aż wpadniesz na pomysł stworzenia tego bloga i napisania czegoś takiego. Po prostu Cię za ten fragment kocham. Jesteś niesamowita. Peter… Może poderwie tę od wody kolońskiej (zawsze mam ochotę napisać „końskiej”…) co od chłopaków pożyczał? :D ”Ale dla żywych pacjentów. Evansjest żywa tylko w połowie.” – Moody nie ma za grosz wyczucia… Ej, ale nie mów, że Megg nam kopnie w kalendarz. Kto będzie wtedy dogryzał Kate i wygłaszał monologi w Wielkiej Sali? D:Spytałabym, kto ją do jasnego skrzeloziela tak urządził, no ale to już ustaliłam we wcześniejszej części komentarza…Jak zwykle się rozpisałam… Dziękuję Jo, to na prawdę cudowny prezent na święta Wielkanocne. Więc… Przeczytasz to rano… Smacznego jajka i mokrego dyngusa, Jo ^^

      Usuń