sobota, 5 stycznia 2013

Żywa

Kate wyszła z Jamesem i Syriuszem na korytarz. Nie wiedziała dokładnie, co się stało. Gdzie był Remus? Dlaczego Jo jest taka zakrwawiona i walczy teraz o życie? Popatrzyła na przyjaciół, zadając nieme pytanie. Syriusz jednak w ogóle na nią nie spojrzał. Jego wzrok spoczął nieruchomo na drzwiach od Skrzydła Szpitalnego, jakby w oczekiwaniu na jakiekolwiek wieści, Jakby miał nadzieję, że nagle stanie w nich wyleczona Joanne i uśmiechnie się do nich szeroko.
Kate nigdy nie widziała Łapy w takim stanie. Chłopak miał zaczerwienione oczy, ale nie poleciała z nich ani jedna łza. Na jego twarzy widniała pokaźna kolekcja zadrapań, a koszulka była pokryta krwią. Zapewne Joanne. Syriusz niósł ją na rękach.
Kate zerknęła na James’a.
- Chłopaki – zaczęła – co się w ogóle stało?
Chwilę była cisza. W końcu odezwał się Rogacz.
- Wszystko było w porządku do czasu, aż nie wysłaliśmy Glizdka do Wierzby Bijącej. Minęło cholernie dużo czasu, zanim znieruchomiała, zdążył wyjść księżyc no i Remus się zmienił – James potarł zmęczone oczy – Goniliśmy go, w końcu zatrzymał się na polanie. W sumie wszystko poszłoby w miarę znośnie, gdyby nie to, że Hagrid akurat dziś wyszedł na polowanie.
Kate w jednej chwili wszystko zrozumiała.
- To Hagrid przebił ją strzałą?
Rogacz kiwnął smutno głową.
- Wiesz, nie zrobił tego specjalnie – chłopak ściągnął brwi – Nie wie, że jesteśmy animagami. Nie wie nic o Remusie. W lesie grasuje jakiś Ghur i on chciał po prostu go… Sprzątnąć.
- Jakby Joanne pod postacią psa przypominała Ghura! – warknął Syriusz wyrywając się z zamyślenia.
Przyjaciele siedzieli w ciszy, kiedy nagle przez szparę w drzwiach zaczęło się coś przeciskać. Najpierw wyszła malutka główka z dużymi, sterczącymi uszami, zaraz za nią łapki.
- Glizdogon? – James popatrzył na stojącego przy nim chłopca – Jak…? Skąd..? Eee… Czegoś nie rozumiem…
Kate szybko opowiedziała reszcie Hunctwotów historię Petera, jak chciał wcisnąć dźwignię i akurat wtedy przygniotła go gałąź.
- Zastanawiałem się, co mogło się z wami stać, ale zaraz potem zemdlałem. Kate mnie znalazła.
James nic nie powiedział, tylko odwrócił wzrok i zapatrzył się w ogromne okno wielkości trolla górskiego. Syriusz wstał i zaczął chodzić po korytarzu. Co chwila zerkał na drzwi od Skrzydła.
- A co z Remusem? Gdzie jest teraz? – Kate nerwowo spojrzała na przyjaciół – Chyba nie zostawiliście go samego?
James pokręcił głową.
- Śpi. Moody go uśpił. Jest we Wrzeszczącej Chacie.
Puchonka uspokoiła się nieco. Kiedy wiedziała, że Remus jest bezpieczny, cała jej rozpacz skupiła się na Jo. Czy przeżyje? Rana wyglądała na poważna. Wzięła przykład z Syriusza i zaczęła krążyć w kółko po korytarzu.
W pewnym momencie James wstał.
- Chyba powinniśmy powiadomić pozostałych, no nie?
*
Moody wyszedł z gabinetu profesora Slughorna, przeklinając go w myślach.
- Stary troll – mruczał – Kiedy tylko zrobić coś niezgodnego z prawem, od razu trzęsie gaciami.
Szalonooki bowiem chciał wziąć leczenie Joanne w swoje ręce. Wiedział, że pani Pomfrey zrobi to dobrze, ale w zbyt dużym odstępie czasu. Auror postanowił więc wyleczyć Jo Eliksirem Uzdrawiającym. Nie był to jednak zwyczajny eliksir. I mógł go przygotować tylko doświadczony czarodziej. Nawet Moody, mimo długich lat pracy nie byłyby gotowy go przyrządzić. Zbyt ważną sprawą było zdrowie Joanne, żeby pozwalać sobie na jakiekolwiek pomyłki. Nauczyciel zmarszczył brwi. Trzeba by znaleźć kogoś, kto poradziłby sobie z takim wyzwaniem.
*
- Krem czekoladowy – James wbiegł do dormitorium, ignorując narzekania Grubej Damy, że została drastycznie wyrwana ze snu. Pokój Główny był zupełnie pusty, więc chłopak ruszył szybkimi krokami po schodach do sypialni dziewcząt. Zanim zorientował się, jak wielki to był błąd, stopnie wygładziły się i James zjechał głową w dół spowrotem do dormitorium. 
- Niech to miotła świśnie – warknął, otrzepując spodnie i patrząc, jak schody wracają do swojej pierwotnej postaci i przybierają niewinny wygląd. Zmarszczył brwi. Musi być inny sposób. I wtedy wpadł na genialny pomysł.
*
Meggie poczuła, jak coś łaskocze ją w nos. Uśmiechnęła się.
- Severus, przestań – wymruczała i przewróciła się na drugi bok. Po chwili znowu poczuła łaskotanie, tym razem namolniejsze. Przetarła twarz dłonią, żeby po paru sekundach dostać czymś spiczastym w oko.
- Ała! – zerwała się z łóżka gwałtownie i popatrzyła groźnie wokoło. Sypialnia dziewcząt była pusta, jeśli nie licząc pięciu pozostałych Gryfonek pogrążonych w głębokim śnie (przynajmniej taką nadzieję miała Megg). Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że coś brzęczy jej koło ucha. Odróciła głowę i w tej samej chwili kartka znowu dziobnęła ją w oko.
- No dobra, już cię otwieram – warknęła cicho dziewczyna i chwyciła uskrzydlony kawałek pergaminu. Rozwinęła wiadomość i przeczytała treść dwukrotnie, żeby zdać sobie sprawę, że to nie jest koszmar. Wyskoczyła z łóżka i ruszyła w stronę drzwi. Potknęła się nagle i runęła na ziemię jak długa. 
- P*********a kołdra! – warknęła.
*
Kate i Syriusz usłyszeli przyspieszone kroki i równocześnie zwrócili głowę w stronę korytarza. Meggie dobiegła pierwsza i z paniką w oczach popatrzyła po przyjaciołach.
- Jak to się stało? Co się stało? – zadawała pytania jedno po drugim. Kate przytkała jej usta dłonią.
- Meggie, później – szepnęła i wskazała głową na Syriusza. Gryfonka powiodła za wzrokiem przyjaciółki i zmarszczyła brwi z politowaniem. Łapa siedział pod ścianą bezmyślnie przeczesując palcami włosy, które po każdym takim zabiegu robiły się coraz bardziej nastroszone. Na jego twarzy malował się niepokój, który nieudolnie próbował ukryć. Szczęki miał zaciśnięte, usta blade. 
Mało kto byłby w stanie to zauważyć, ale Meggie potrafiła doskonale wyczuć nastroje innych. Podeszła powoli do Łapy i usiadła obok niego, żeby go pocieszyć. Położyła mu głowę na ramieniu. Nikt się nie odzywał, wszyscy wpadli w stan zamyślenia.
Peter znalazłszy sobie miejsce w kącie, usiadł i oparł głowę na dłoniach. Joanne była bardzo sympatyczna. Nawet dla niego. Kiedy pozostali Hunctwoci nie brali go pod uwagę, ona zawsze się tego dopominała. Nigdy go nie przezwała. Czuł wobec niej lojalność, tak jak ona wydawała się czuć ją do niego. 
W pewnym momencie na korytarzu rozległy się kroki. Wszyscy jak na komendę podnieśli głowy. Z mroku zaciemnionego korytarza wyłoniła się długa, biała broda, fioletowy szlafrok w srebrne gwiazdki, mignęły szkiełka od okularów – połówek.
- Profesor Dumbledore – powiedział James i wstał – My tylko…
- Cóż, panie Potter, nie dziwię się, że tu siedzicie – dyrektor przystanął – Przyjaźń jest bardzo ważna, a kiedy jedna z bliskich wam osób potrzebuje waszej obecności, to nie ma znaczenia, jak grube ściany was dzielą – uśmiechnął się delikatnie – Potowarzyszyłbym wam, ale mam trochę inną sprawę do zrobienia. Wybaczcie – to powiedziawszy minął ich i wszedł do Skrzydła Szpitalnego. Kate popatrzyła na pozostałych.
- Jeśli Dumbledore się nią zajmie, to wszystko będzie w porządku – powiedziała. Choć nikt się nie odezwał, każdy z siedzących zgadzał się z Puchonką. Ufali dyrektorowi. Wiedzieli, że nie dawałby im nadziei jeśli coś miałoby pójść nie tak. 
Syriusz podniósł głowę i przygryzł wargę. 
- Myślę, że ta aluzja nie tyczyła się tylko Joanne – powiedział – Jak myślicie, czy Remus już się obudził?
- W sumie zaraz wzejdzie słońce – Kate wstała – Idę do niego.
Nikt jej nie zatrzymywał. James bez słowa ruszył za nią, posyłając pozostałym spokojne spojrzenie. Wiadome było, że nie chciał żeby w razie czego coś stało się też Kate, bo Remus nigdy by sobie tego nie wybaczył.
- Zobaczymy się potem.
- Idę z wami – Peter wstał, chwiejąc się lekko, a widząc niepewne spojrzenie przyjaciół dodał – Kto unieruchomi Wierzbę?
- Peter, jesteś ranny – Kate zatrzymała się – Ta Wierzba o mało cię nie zabiła. Nie ma mowy.
Stało się coś, czego Glizdogon nigdy wcześniej by nie zrobił. Bez słowa minął Kate i James’a i ruszył w stronę schodów. Mówiąc inaczej: postawił się. Rogacz z miną konsternacji pociągnął Puchonkę za rękaw.
- Chodź.
*
Słońce wyszło niemal całkowicie zza góry oblewając twarze Meggie i Syriusza pierwszymi promieniami. Chłopak otworzył powoli oczy i przetarł twarz rękami. Popatrzył na Gryfonkę, która podczas snu musiała się obsunąć i chrapała smacznie z głową na jego kolanach. Ktoś wyczarował koce i przykrył ich nimi. Łapa spojrzał na zegarek. Piąta trzydzieści. Spali niecałą godzinę. Chłopak popatrzył na magiczną tarczę zegarka. Każdy, kto sprawdzał na nim godzinę, widział inny obrazek, a mianowicie coś, co kocha. Na przykład James widział znicz, Meggie kawę i słoik kremu czekoladowego, Kate książkę z twarzą Remusa na okładce, a Syriusz… Syriusz widział uśmiechniętą Joanne w stroju do quidditcha. 
Nagle uświadomił sobie, że Jo powinna być już po zabiegu. Nawet nie wiedzą, czy wszystko się udało. James, Kate i Peter jeszcze nie wrócili od Remusa.
Łapa ujął delikatnie głowę Meggie, żeby jej nie zbudzić i podkładając koc ułożył przyjaciółkę na posadzce. Na palcach podszedł do drzwi Szkrzydła Szpitalnego i uchylił je delikatnie. Rozejrzał się. Pani Pomfrey nigdzie nie było. A przy pierwszym łóżku z brzegu leżała Joanne. Chłopak wślizgnął się do pomieszczenia, zamykając cicho drzwi. 
- Silencio – Syriusz machnął różdżką w kierunku gabinetu pielęgniarki i podbiegł do łóżka Jo.
Dziewczyna leżała na plecach, oddychając płytko, lecz spokojnie. Jej blade wargi były lekko rozchylone, Syriusz dojrzał na zębach ślady krwi. Joanne musiała się nią dusić, ponieważ jej szyja miała lekko siny kolor. Jej powieki również przybrały fioletową barwę. Wokół talii i piersi owinięty był szeroki bandaż. Mimo, że wyglądała mizernie, Syriusz przyglądał się jej przez dłuższy czas z uwielbieniem w oczach. Przez pewien moment był pewien, że ją straci. Kiedy trzymał ją w ramionach czując, jak z Jo uchodzi życie. Słysząc coraz słabsze bicie jej serca, coraz rzadszy oddech. Widząc, jak krzywi się z bólu przy każdym ruchu.
Teraz patrzył na nią. Żywą. Usiadł na brzegu łóżka odgarniając dziewczynie grzywkę z czoła postanawiając, że nie wstanie dopóki Jo się nie obudzi.

1 komentarz:

  1. Tak się zaczytałam, że aż upaskudziłam sobie klawiaturę nutellą! Mówiłam już, że kocham Twoją wersję Petera? Jeśli tak, to muszę powtórzyć: opisujesz go genialnie! Ta scena, jak pierwszy raz się postawił… I to skonsternowanie Rogacza… Niesamowite! Jo będzie żyć! ^ ^ Syriusz jest tu świetny, to jak nieudolnie próbuje skrywać targające nim emocje… Ta troska o Jo… Aż się łezka w oku kręci. Nie mogę z tego, jak Meggie poczuła łaskotanie i od razu „Severus, przestań!” xD Hihi, ale to jest rozbrajająco prawdziwe xD Mam nadzieję, że Lunatyk się wybudzi. No i, że nie będzie wściekły, że Kate przybiegnie do niego… Bo już raczej jak dotrą, to już nie będzie pod postacią wilkołaka, nie? Jeny, tyle pytań… Daj już następny rozdział, co? Ładnie proszę… xD

    OdpowiedzUsuń